powiem szczerze, że nie walczę w sezonie pryskałam ze 3 razy RT i PW - niektóre róże czyste, niektóre w plamach. Listki obrywam jak mi się zachce - planuje zrobić oprysk mocznikiem 5% jesienią jak już liście opadną - po pędach, po pozostałych liściach.
Ewa/Anda pisała jakiś czas temu, że odchodzi się nawet od zbierania opadłych liści z plamistością, bo niewiele to zmienia na przyszłość, więc i ja się nie napinam w tej kwestii.
Kasiula pozdrawiam ,strasznie mi was szkoda nawodnienia pilnuj szczegółnie u małej.Rzeczywiście ciapiate te twoje paluchy.
Ola klasa sama w sobie i cyka tymi kwiatami przez cały sezon.
Wiesz co, ja u dzieci widzę jak skuteczne są te szczepienia na rotawirusy-u nich taki jest łagodny przebieg, że aż szok, że tak lekko to przechodzą i nie ma z nimi większych problemów.. następnego dnia bez śladu choroby. My z Krzyśkiem zdychaliśmy..
Paluchy brzydkie jeszcze trochę pozbędą, ale chyba brzydsze te kropki na jasnych dłoniach niż ta złażąca skóra
Masz jakąś fajną różę do polecenia o podobnych zaletach ? W tonacjach różu wszelakiego najchętniej
Potrzebuję jedną o podobnych gabarytach do Aleksandry, raczej w ciepłych tonacjach, bo w najbliższym sąsiedztwie będzie miała Pastellę, marchenzauber i Jude w plecach.
Druga może być dość szczupła, na plecach Goethe, od przodu Mariatheresia..
Do pierwszej mam posadzone i się sprawdziło: Boscobel, Lovely Rokoko, Acropolis. Lub biała, kremowa dla kontrastu - ładnie mi kwitnie Irina ale ona wyższa jest.
Do Marii - Baronesska, Leonardo na zasadzie kontrastu. Obie kwiat mają u mnie w identycznym kolorze. Maria mi puszcza baty. Jakoś nie mam na nią sposobu.
Do Oli jeśli chcesz w różu to tak jak pisała Iwonka Boskobel idealny,ja to kontrastowiec jestem dodałam MW a przepraszam jeszcze z Claire Marshalle rośnie i mi też nie zgrzyta tylko te z pokrojem to nie rozpieszczają.POmyś nad KS co prawda nie ciepły róż ale i pokrój i budowa kwiatu i zapach obłędny.Ze strzelistych wąskich to mam rosenfaszination nie chorująca jest i kwiatki długo trzyma.
Z tym zdychaniem to współczuję mi się nigdy rota rodzinnie nie przytrafił ale u siostry tak ,niestety szpitalem się skończyło właśnie z powodu odwodnienia także lepiej że na was padło a nie maluchy bo one odwadniają się błyskawicznie.
Boscobel faktycznie warta rozważenia-moze z donicy przeniosę do gruntu? choć nie wykluczam, że może warto byłoby Aleksandrę powtórzyć. Acropolis nie zgrywa mi się jakoś, ale też i nie urzeka mnie sama w sobie- przynajmniej nie na zdjęciach.
Przy Marii juz mam baronesske,tyle że obok w pobliżu też jest Voyage.. mnie też Maria baty puszcza, a jeden wypuściła mocno na bok i zakulkowałam z sukcesem
Irina to też ciekawa propozycja-pasowałaby kształtem kwiatu do Goethego. Później przyjdę o nią nieco podpytac
Powinnam unikać Twojego wątku, bo mnie to w końcu do posadzenia róż doprowadzi.
Współczuję rotawirusa. Paskudztwo straszne i nie nabiera się na to odporności.
Natomiast z własnego doświadczenia mogę dodać, że moje dzieci zawsze przechodziły tego wirusa bez porównania lżej niż dorośli, którzy mieli dzień czy dwa wycięte z życiorysu. A moje dzieci nigdy nie były szczepione...
ta róża nie będzie z Olką w bezpośrednim sąsiedztwie - jeszcze załączę wcześniej zrobiony schemat, choć uzupełniony o 2 nowe róże
doszły: PA- Aleksandra z Kentu i Jude (ta nieco w głębi)
A miejsce do obsadzenia na liliowo oznaczyłam - kusi mnie jeszcze Kurfurstin Sophie, o której wspomniałaś, choć ona taka ciut za chłodna chyba jednak... Z kolei Claire Marshall chyba za ostra w to miejsce - za dużo tam ciepłych odcieni mam na froncie. Ale kusząca ogólnie, bo to taki mój kolorek Munstead mam gdzie indziej i jeśli kolejna ma być takim golasem jak moja, to szkoda mi na front łysolca wciskać
Jeszcze w planach zakupowych mam na oku Playful rokoko - nadałaby się tu?
u nas cd - dziś odebrałam Kubę z orzedszkola z temperaturą.. no porażkowy ten wrzesień!
Kasia, nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale... jak wróciłam do pracy po drugim dziecku, to pracowałam tak do tygodnia pomiędzy ok. miesięcznymi przerwami na zwolnienie na dzieci i na siebie... łapałam od nich równo, jak leci... wolałam na siebie brać, bo dłuższy okres zasiłku jest
Trzeba się było z tym pogodzić i tyle... jak poszłam raz na zwolnienie przed 1 listopada, to do pracy na Wigilię wróciłam
Pocieszające jest to, że dzieci się wychorują w przedszkolu i potem już będzie luzik... Im później zaczynają chorować, tym dłuższy proces uodpornienia.
A jedna pediatra nam prorokowała, że do osiągnięcia 120 cm wzrostu bodajże trzymają się choroby... coś w tym było...