Asia, znalazłam artykuł polecany przez Gruszkę i tam ewidentnie jest mowa o liściach i pryskaniu drzew owocowych na parcha.
"Wykonany w momencie opadania liści (ale gdy jest ich jeszcze na drzewie około 95%) może spowodować na wiosnę następnego roku redukcję zarodników workowych o 70-97 % Opóźnienie terminu zabiegu skutkuje obniżeniem jego skuteczności.
Warto zaznaczyć, że zabieg oprysku 5% mocznikiem w okresie tuż przed opadaniem z drzew liści nie naraża pędów i pąków jabłoni na przemarzanie."
http://www.modr.mazowsze.pl/porady-dla-rolnikow/produkcja-ogrodnicza/563-jesienne-zwalczanie-parcha-mocznikiem
I to do mnie przemawia w przypadku drzew i liści porażonych grzybem - likwidujemy liście czyli siedlisko grzyba w ten sposób. Ale róża to nie "zdrewniałe" drzewo i nie rozumiem idei pryskania gołej, zielonej łodygi w tym wypadku i czemu ma służyć. To mnie ciekawi. Po co to robić? Wg mnie pryskając różę teraz po gołych łodygach to można tylko różę załatwić.
Drugi temat - co w tym przypadku chcemy zwalczyć? Plamistość, rdzę czy mączniak? Każda z tych chorób ma inne podłoże i na co innego jest wrażliwa. I inaczej jest przenoszona czy zimuje.