Wczoraj byłam z moją siostrą na targach Green Days w Nadarzynie i chcę podzielić się wrażeniami choć właściwie nie ma czym się dzielić. Byłam na pierwszej edycji dwa lata temu i choć był to dopiero start zapowiadało się imponująco tymczasem tegoroczna edycja to krótko mówiąc porażka. Już na samym początku cena wejściówek - 30 zł, dość dużo. Do biletu dodawano sadzonkę świerka wątpliwej urody raczej, my chyba jako jedyne podziękowałyśmy za prezent. Teraz same targi-wystawców mało, głównie meble ogrodowe, donice, jakieś elementy wodne. Była nawet aranżacja z kamieni granitowych podobna do tej, którą wymyśliłam do siebie tylko w wersji raczej mini za to cena była maxi

Dobił mnie na koniec kiermasz roślinny. To, co tam sprzedawali to jakaś pomyłka. Interesowały mnie trawy, ponieważ brakło mi h. Aureola to zerkałam za nimi i nawet były-trzy suche łodyżki wielkości 2,3 cm w foliowym woreczku z torfem suchym jak pieprz, cena w granicach 10-15zł za pseudo sadzonkę. To samo inne trawy. Nawet jeśli były w mikroskopijnej doniczce to próżno było szukać ukorzenionych, wszystko dopiero co wetknięte a ceny jakby to były ładne, przekorzenione sadzonki w pełni sezonu. Żałuję tylko, że nie robiłam zdjęć bo bym Wam pokazała. Krótko mówiąc po niespełna 1,5 godzinie opuściłyśmy tę pożal się Boże imprezę