Ale fajny wyjazd miałaś. Zielen woda cisza spokój i nostalgiczna podróż do szlacheckiego dworku. Jak czytam powieści Kraszewskiego np. "U babuni" albo "Złote jabłko" to właśnie spokój zycia ujmuje najbardziej (chociaż wiem że lekko ni ebyło).
A ja w tym roku wpakowałam się w róże. Posadziłam je wśród powojników i trochę żałuję bo też chciałabym już ograniczać zakres prac w ogrodzie. A róże to jednak wymagają trochę więcej opieki. No ale już stało się.
Przeczytałam Elu, że masz opuchlaki pod rododendronami. A jak to poznałaś? Moje dwie hortensja padają i nie wiem czy pod hortensjami też mogą być?
Pozdrawiam.
Miałam Piękne miejsca na całkowity relaks. Ponieważ nie było grzybów najwięcej czasu spędziliśmy na kajakach. W końcówce sezonu cisza i spokój nawet na spływach. Tylko my, łabędzie i dzikie kaczki, czasem słychać rechotanie żab i śpiew ptaków. Niewiarygodnie czystym powietrzem przewietrzyliśmy płuca.
W róże się nie pcham bo wiem, że są kapryśne. Mam dwie i musi wystarczyć
Podobnie jak Ty staram się ułatwić prace, głównie plewienie, dlatego mój ogród zagęszczam i zadarniam.
Opuchlaki zjadają mi dwa rododendrony. Widziałam wżery na liściach żurawki i hortensji (choć może to być też sprawka ślimaków) Opryski mospilanem nie skutkuję. Rzadko kiedy uda się mi złapać wieczorem z latarką w ręku. Ale unicestwiłam kilka w ciągu dnia, bo spokojnie czekały na noc na ścianie domu - paskudy.
Analizując ich cykl rozwojowy, to teraz powinno się niszczyć larwy, bo będą podgryzać korzenie. I muszę działać.
Pozdrawiam Basiu