Elu, hortensje rzeczywiście są piękne i niezawodne, nie dziwi mnie więc fakt, że chcesz mieć ich więcej Little Lime nie posiadam, ale z niskich odmian mam H. Bobo i Bombshell i jestem zadowolona. Kwiaty mają trochę mniejsze niż np. Limka, ale kwitną też niezawodnie.
P.S.
Przepraszam, że odpisuję prawie po miesiącu, ale nie wchodziłam na O. bo czasu brak.
Śliczny masz bukiet z suszonych hortensji Pozdrawiam
Elu pytałaś u mnie o uprawy w skrzynkach, kopiuje więc moja odpowiedź
Zalety skrzynek to u mnie na pewno wygodniejsza postawa przy sadzeniu, plewieniu. Nie trzeba się tak schylać i przysiąść symbolicznie z boczku można. Sądzę też, że jednak jest mniej plewienia. Roślinki tez chyba mają cieplej, mogę je ponakrywać szybami ( to robię wczesną wiosną, ale też kiedyś zapomniałam uchylić szyby i rzodkiewke mi spaliło) W porównaniu z gruntem to jednak w skrzynkach wg mnie jest bardziej sucho i trzeba podlewać częściej, ale tez w przypadku dużych opadów, nie stoi woda jak na grządkach, zwłaszcza gdy podłoże jest bardziej gliniaste.
Wady skrzynek to też jednak koszt takiej skrzynki gdyby trzeba było deski kupować, do tego folię. Trochę ziemi też tam wchodzi do wypełnienia
Dzięki, Danusiu. Też tak myślałam. U mnie byłyby również wskazane ze względu na to, że warzywnik ma niewielki spad. Dzięki nim można by wypoziomować powierzchnię uprawy. Tylko jak przekonać do tego pomysłu wykonawcę (mojego M), który nie kupuje tego pomysłu, bo ma czarne skojarzenia?
Hej, Ewelinko, witaj!
Mało aktywna jestem, bo zajmuję się na codzień wnuczkami. I szybko się to nie zmieni, bo to maludy są.
Właśnie teraz jedna śpi a druga dopomina się butli
Pozdrówka
Elu też witam. Ja jak słyszę wnuki to mnie ciarki przechodzą. Lubię je, ale jak są tylko ze mną cicho spokojnie bawimy się. Matka czy tata przekracza próg to piorun w nich wstępuje. Nie do opanowania.
Jak wychodzą to idę do swojego pokoju i tam odreagowuje siedzeniem w fotelu.
Nie przejmuj się ja też od czasu do czasu cos piszę, to nie wyścig szczurów.
Zresztą o czym tu pisać jak pogoda marna i nic nie rośnie.
Bardzo kocham swoje wnuczki (jedyne, jakie mam) i nie wyobrażam sobie dni bez nich. Dziewczynki są spokojne, nie mniej wymagają opieki i nieustannej uwagi. Nie mieszkają z nami, tylko córka przywozi je codziennie. Więc trochę resetujemy się z eM przy kawie popołudniowej i w weekendy. Też ubolewam na brak ładnej pogody, bo do ogrodu wpadam na chwilę, jak złodziej
Coś tam jednak zrobiłam i może w okolicy najbliższej soboty załączę zdjęcia z mojego, budzącego się ogrodu.