Dziewczynki, no dzieje się, dzieje. Całe zadaszenie zdemontowane. Zrobiło się jasno, przestronnie, jednym słowem super Jutro pokaże fotki, bo dzisiaj latałam cały dzień po ogrodzie (mam urlop) i nie miałam głowy do fotek.
Nowe zadaszenie będzie dużo lżejsze optycznie, płytsze, mam nadzieję, że będzie to zmiana na lepsze.
Przygotowywałam podłoże dla rodków wg rad Toszki ale dodawałam na koniec trochę podłoża dla borówek i kwaśnego torfu, bo od razu po przygotowaniu ziemi sadziłam a powinno ono z rok się przerabiać.
Tutaj wklejam Ci rady Toszki, które w większości stosowałam:
Toszka napisała:
Elu, podstawowy krok to zbadanie ph swojej ziemi lub miejsca w którym chcesz sadzić i określenie typu ziemi. Często podając skład mikstury takie informacje "niechcący" wyciągam od właściciela wątku, który nawet tego nie jest świadom
Jednak te informacje determinują przygotowanie stanowiska - na glebach ciężkich trzeba przygotować spory, szeroki dołek i sadzić na leciutkiej górce (by woda nie stagnowała). Na glebach piaszczystych nie ma to znaczenia, aczkolwiek niewielki dodatek gliny pomaga utrzymać wilgoć.
Cała "filozofia dołka" polega na tym, że szykując go musimy myśleć o stanowisku dla unikalnej mikoryzy (grzybni żyjącej w symbiozie z kwasolubnymi), a nie o roślinie jako takiej. Uprawiając mikoryzę przy okazji mamy zdrowego rodka Na terenach leśnych lub świeżo "poleśnych" jest to proste, bo zazwyczaj w glebie już jest mikoryza. Sztuką jest natomiast, wyhodowanie jej sobie na terenach pouprawowych lub ogrodowych.
Zasada jest taka, że stanowisko powinno być w miarę szerokie, a nie mały dołek, bo ciężko jest utrzymać odpowiednie ph. Dlatego najlepiej jest sadzić w grupach, nie pojedynczo.
Jesli jest wysokie ph od 7,5 w wzwyż to trzeba cały dołek przygotować od podstaw. Czyli ująć ponad połowę ziemi. Dać siarki granulowanej, przekopać głęboko. Potem zbieramy ściółkę (nie torf! bo ten po roku juz nie będzie kwaśny, a są problemy kiedy przesuszymy, np.zimą). Mniej więcej w równych proporcjach potrzeba igliwia, suchych lisci, najlepiej dębowych (bez bukowych bo te są mocno zasadowe!), przekompostowany obornik koński, Przekompostowana kora, kompost, mączka bazaltowa w sporej ilości, hemoglobina (na start 3-4 łyżki) i do tego trochę siarki. Dokładnie przemieszane i zmieszane z ziemią z dołka. Dobrze jest dodać worek, dwa ściółki z lasu iglastego, ew.dębowego, która zawiera mikoryzę. To jako szczepionka. A najlepiej by było zdobyć od zaprzyjaźnionego ogrodnika z pół worka ściółki spod starszego, zdrowego rodka. Tam na 100% będzie mikoryza. Tak przygotowane stanowisko powinno poleżakować min. z 6 miesięcy do roku. Chodzi o to, aby podłoże uleżakowało się, osiadło i zaczęło pracować zasiedlając stanowisko mikoryzą, która to żyje w symbiozie i karmi wszelkie kwasoluby.
Ale jeśli ogrodnik jest bardzo niecierpliwy to potrzebujemy gotowego podłoża pod rodki lub borówkę amerykańską, po 1-2 worki pod krzak. Czym worki w sklepie starsze tym lepiej - lepiej przemacerowane
Sadzenie
Najpierw doniczkę moczymy w deszczówce! ok pół godziny. Wyjmujemy bryłę korzeniową i czym bardziej korzenie przerośnięte, tym bardziej je rozrywamy (czasami trzeba naciąć z 4 stron), wydłubujemy ile się da torfu (i nawóz), a korzenie rozkładamy na boki w placek. mniej więcej po półtorej minuty widać jak to zrobić (zobacz, że w bryle korzeniowej wcale nie ma torfu!)
Podłoże z worka wsypujemy w miejsce sadzenia,mieszamy z resztą i sadzimy krzaczek. Nie za głęboko.Lepiej nawet ciut wyżej, aby szyjka korzeniowa była lekko nad poziomem. Ściółkujemy igliwiem i dębowymi liśćmi.
To jest procedura przygotowania podłoża na start dla mikoryzy, która po ok. 5 latach powinna juz samodzielnie działać, pod warunkiem utrzymania stałej wilgotności (nie zalewania!). Ściółkowanie liśćmi, igliwiem i korą będzie uzupełniać braki próchnicy. Podlewanie niesłodzona kawą z fusami będzie zakwaszać (opuchlaki nie lubią).
Generalnie trzeba chyba czytać etykiety i patrzeć, które rodki znoszą słońce a które raczej do cienia. Bogdzia pisała, że trzeba patrzeć na mrozoodporność, musi być min. -27 stopni, wtedy lepiej radzą sobie z suszą fizjologiczną i dają radę w słońcu.
Limki mam w słońcu większośc dnia, dopiero późnym popołudniem maja cień i super kwitną ważne jest ich częste podlewanie.
Oj jak się cieszę, taras i elewacja, będzie w końcu porządnie.
Wiesz co, jak masz taras od słonecznej strony to rób pełne zadaszenie, ja mam od północy i wschodu i naprawdę jest ciemno i ponuro... Nam to do tego stopnia przeszkadzało, że nikt poza moim ojcem tam nie chciał siedzieć, więc wiesz...
Hehe zgadłaś, jak mnie nie ma cały dzień na O. to wiadomo gdzie jestem
Pracowity dzień dziś był:
- przesadziłam MOZGĘ TRZCINOWATĄ!!! Jesuuu to była jakas masakra, rosła w tym miejscu półtora roku i z małej sadzonki zrobiła się 1,5 m kępa!!! Kępa, która musiałam ciachać wielką porządna siekierą. Godzina roboty, masakra. Mam nadzieję, że udało mi się wszystko wybrać, każdy korzonek bo w tym miejscu posadziłam hortensję limkę, więc nie chciałabym potem wyrywać mozgi z jej korzeni;
- przesadziłam sporą już karpę miskanta Memory;
- przesadziłam mały świerk kaukaski, żeby miał więcej miejsca;
- dwie palmy doniczkowe (w domu) poszły do nowej ziemi;
- wsadziłam te nieszczęsne mozgi na przedpłocie, w miejscach gdzie jeszcze nic nie rosło;
- wsadziłam nowy dzisiejszy zakup, piękną sosenkę kulkę na wysokim pniu na rabatę sosnowo-wrzosowo-brzozową i inne drobne robótki ogrodowe
Tak, to jest chyba jest klucz do sukcesu, chociaż u mnie Cunningham`s White' tez przypalony, ale myślę, że to nie kwestia samego słońca tylko wiatrów, które tam hulają. Chyba będę stawiała panele drewniane za tą rabatą, żeby ją osłonić i jednocześnie osłonić siebie przed widokiem z ulicy