Nie jestem zaawansowanym ogrodnikiem, jak niektórzy na Ogrodowisku, ale mam już własne doświadczenie dotyczące agrowłókniny.
Pierwsze prace przy zakładaniu ogrodu wykonałam w ubiegłym roku. Uporządkowałam teren, nawiozłam ziemi, wysiałam trawę i przygotowałam miejsce pod przyszłe nasadzenia. Przyznam, że sporo wysiłku włożyłam w odchwaszczenie i trochę się bałam, żeby tego nie zapuścić od nowa. Wahałam się czy położyć agrowłókninę, bo tak do końca jej nie "czułam". Jednak wizja katorżniczej walki z chwastami oraz opinie wszystkich (dosłownie nikt nie był przeciw!) znanych mi użytkowników ogrodów przesądziły sprawę i poddałam się. Kupiłam agrowłókninę do ściółkowania, czarną, gramatura chyba 80, w belach szerokość 150cm. Najpierw użyźniałam ziemię obornikiem w kulkach, zielonym nawozem, a potem przykrywałam agro, żeby uchronić przed inwazją chwaściorów. Na niewielkich powierzchniach (na szczęście!) udało mi się też posadzić co nieco i rozsypać korę. Jednak po roku zaczęło mnie już lekko irytować zwłaszcza cudowanie z wycinaniem tych dziurek na każdą sadzoną i przesadzaną roślinę i brak możliwości prawidłowego nawożenia (zwłaszcza organicznym). Zaczęłam na próbę zdejmować agro. Wyglądało pod nią tak: