Ha, a ja dziś dociągnęłam tył do końca. Ostatni metr po ciemku już robiłam. Teraz przód i bok

A w ogóle to dziś teść przyszedł i od progu z tekstem co tak mało zrobiłam i czemu tyle ziemi wywalam bo zastał mnie przy tetrisie z jeżówkami a nie przy widłach od których odeszłam 15 minut wcześniej bo mi łapy padły i musiałam odpocząć przy przyjemnej, lekkiej robocie. Więc mnie delikatnie mówiąc podnerwił. A jak ja jestem w tym stanie zmęczenia i wnerwienia to gen złośliwości mi się włącza w białych rękawiczkach. Wręczyłam mu więc widły coby mi pokazał jak to szybciej można zrobić i bardziej ziemię otrzepać. Po zerwaniu dosłownie może metra zdjął koszulkę bo pot ściekał mu ciurkiem. Po następnym metrze przylepiły mu się spodenki do czterech liter i się poddał. Ściągnął słownie pół taczki a ja 3 przed przerwą. Po tym doświadczeniu już nic nie mówił, że mało zrobiłam

a ja jako dobra synowa podziękowałam za pomoc i zaprosiłam na jutro. Myślę, że profilaktycznie odczeka z tydzień lub dwa zanim przyjedzie. Na marginesie ja go bardzo lubię ale tego typu uwagi nie przyspieszą prac.
A po południu pojechałam do siostry i przy okazji do Kasi i wróciłam z 2 hortkami na pniu