Mała Mi, duże ogrody niezaprzeczalnie dają ogromne możliwości właścicielowi. Może sadzić wiele różnorodnych gatunków, odmian roślin. Cieszyć się pięknem wysokich drzew, krzewów ukazujących swe piękno w różnych porach roku, radować się widokiem szumiących pióropuszów traw, może szaleć z barwnymi plamami bylin, może…
W małych ogródkach, takich jak mój, ciągle trzeba mieć z tyłu głowy pytania: „jak ta roślina będzie wyglądała za 5, 10 lat?”, „czy nie zacieni rabaty?, „czy nie jest ekspansywna?”
Inaczej jest też, gdy ogród jest przy domu, inaczej, gdy przebywa się w nim tylko w weekendy.
Mnie osobiście wystarcza ten metraż, co mam. Skoro nie mogę mieć np. u siebie brzóz, które kocham, to muszę zadawalać się ich pięknem na zewnątrz ogrodu (na szczęście, za płotem droga dojazdowa, to aleja brzozowa). Wysokimi drzewami sycę się w lesie, do którego mam rzut beretem. Nie smuci mnie fakt, że nie mogę posadzić tego, co chciałabym. Coś za coś… Musiałam się z tym pogodzić i dostrzec plusy, tego co mam.
Ps. W tajemnicy Ci wyznam, że wyglądam bardzo młodo, ale jestem z czasów Beatlesów