Jeszcze ostatnimi siłami walczmy, szkoda nam się zrobiło choin, może nie dożyłyby wiosny zadołowane w doniczkach. Mąż się zlitował i posadził...
I pielimy resztę obornika przerośniętą perzem i pokrzywą, mam nadzieję, że nie będzie mnie ta kupa straszyć kolejną zimę. Czasu jak na lekarstwo, mąż łapie chwile, a ja czasami coś pomogę, ale niewie, bo praca, dzieci... I ciemno szybko. Chciałoby się więcej robić, szybciej, ale sił brakuje...
Dziś było w miarę ciepło, chociaż powietrze już takie przenikliwe...
I może buka z doniczki uda się wsadzić do gruntu, zasloni ten okropny czerwony daszek od gminnego placu zabaw.