Dziś już białego niema prawie wcale, trochę się rośliny dźwigać zaczynają, nie wyglądało żeby to było możliwe, a jednak jakąś nadzieje mi robią.
Choć chciałabym żeby ten rok się już skończył bo to generalnie trudny na wielu płaszczyznach życiowych rok był. A końcówka to już przechodzi sama siebie. Nie mam już psychicznie siły by się mierzyć z kolejnymi problemami, a te się mnożą z dnia na dzień. W ciągu ostatnich trzech tygodni a nawet wcześniej od felernej farby, a potem fugi. Zasypało nas śniegiem, prawie zalało( w dobrym momencie dotarłam do ogrodu)śrubka pod grzybem sie poluzowała i tak sobie kapało z zaworu, aż nakapało całe wiadro i już na podłogę. Na galop wymiana zaworów na kulowe. Emuś popsuł efekt mojej miesięcznej roboty z kredensem bo zamiast satyny kupił połysk. Ja nie sprawdzałam bo się zaklinał, że wie co ma kupić, ba nawet sobie zdjęcie zrobił. Zaczęłam lakierowanie, ale zastanawiało mnie, że zostaje taka szklanka, a wcześniej nie zostawała. Jak zobaczyłam co kupił było już za późno. Spora część już była tym pociągnięta, tak mnie to załamało, że się poryczałam. Szczęściem poprzednią warstwę satyny przetarłam dość głęboko i na drugi dzień okazało się, że szkalnka nie została bo drewno wpiło sporą część, szkli się, ale nie tak jak na początku. Nie mam sił zaczynać roboty od początku tak zostanie już.
A dziś .... od dwóch tygodni zgłaszałam Emowi, że główny bezpiecznik prądowy się grzeje i sam jakby wykręca, nie zrobił nic, kupił niby nowy, ale na tym się skończyło. Dziś gdyby nie to, że zostałam chwilkę dłużej bo chciałam te drzwiczki od witrynki polakierować już byśmy chałupy nie mieli. Poczułam, że coś się pali, światło zaczęło migać poszłam do bezpiecznika, a on już tak się wytopił, że wisiał na jednym kablu. Na galop akcja z elektrykiem, zrywanie plomby żeby się do głównych bezpieczników odcinających dostać. Na szczęście się udało zrobić, ale teraz jest akcja ze zgłaszaniem o ponowne zaplombowanie. Gdyby nie Opatrzność z Góry, że dłużej zostałam nie byłoby jutro po co wracać

Jeszcze babci perturbacje zdrowotne zeszłotygodniowe, wcześniej nasz covid....nie mam już siły na kolejne niespodzianki tego typu. Niech się ten rok kończy, a kolejny będzie lepszy.
Atmosfera w domu w tych okolicznościach bardzo nie świąteczna. Ciśnienia nawet nie mierzę nie ma sensu.