No ja tak mam, że nie mogę się powstrzymać

- ciągle próbuję coś rozmnożyć, przy cięciu krzaków zawsze coś tam wetknę w ziemię, czasem coś się z tego udaje, czasem nie, bo warunki u mnie nie są łatwe.
A wracając do cięcia - muszę się przyznać

, że sezon zainaugurowałam obcięciem sobie kawałka palca, osobiście zaostrzonym sekatorem. Także ten, palec w bandażu, lekki wstręt do narzędzi tnących, a kopać będę na razie małą, jednoręczną łopatką.
Ale są też pozytywy - w zmywaniu i obieraniu warzyw rodzina mnie wyręcza