No masz, a u mnie mikołajek znikł po paru latach. A byłam z niego dumna, bo wyhodowałam go sobie z nasion. Lucy, czy u Ciebie nie jest przypadkiem piaszczyście?
No wiesz..... jedno i drugie chętnie miałabym łanami a nie chce mi się siać w wystarczających ilościach. Mogę do ciebie przyjechać i to wykopywać Tak jak jeździłam do Kwarteta i pieliłam jej walerianę, w sensie że zabierałam do siebie
A, czyli jest nadzieja Nie pamiętam jak sadziłam ten mój egzemplarz przegorzana, ale na pewno dostał dużo dobrego, zawsze przecież tak robię, a skoro odbił, to znak, że docenia. Na tej mojej górce o dziwo dobrze sobie radzą astry, lawendy i tymianki, które się wysiewają na potęgę.
Ja u siebie właściwie największy problem mam z barwinkiem, którego sama sobie zaimplementowałam, a teraz nie mogę się pozbyć. Kwitnie słabo, tylko się rozrasta gęstą, zbitą plątaniną korzeni. Jeden i drugi, tj zwykły i większy, obydwa są równie wredne. Może ktoś chętny? U mnie lądują w kompostowniku, a może się okaże, że ktoś się użali
Dzisiaj obiecane zdjęcia ze strychu, z daliami w woreczkach foliowych.
Okazało się, że mi też udało się upolować Creme de Cassis, matko, jaką człowiek ma sklerozę, ja już nie wiem, co mam, a co bym chciała mieć. To najbardziej wyrywna, tzn. najwyższa.
A najgęściejsza to jakiś Bishop, którego podejrzewałam o to, że wysechł.