hahaha
nie, chyba że go pies zadusi, jak mu się przelatywać przez ogrodzenie zachce znowu. ale raczej nie, bo ogrodzenie podniesione, a lotki u wszystkich przycięte, jakby co.
Kogucik na ozdobę plus hałasu narobi jak poczuje zagrożenie, taka jego rola
własne jajka do jedzenia to jest to dobrze, że kury się zadomowiły. Ja każde wakacje na wsi spędzałam. I to były cudne czasy, spanie na sianie w stodole z kuzynostwem, jaja wybierałam, krowy doiłam, siano, ziemniaki i zboże zbierałam. Gospodarstwo spore było, na miesiąc czasu się tam jechało pomagać, bo kiedyś tyle maszyn nie było co teraz a jak ktoś miał to wielki Pan był na włościach. Pamiętam jak pierwszy raz traktor prowadziłam, może 7 lat miałam, do pedałów ledwo dostawałam i jak dziadka z wozu z sianem zrzuciło jak ruszałam Sad był duży i mnóstwo jabłek, gruszek, wiśni. Warzywnik babcia duży miała, najlepiej taka marchewka z pola smakowała. I mleko ze studni z ciastem drożdżowymi z masełkiem własnej roboty, mniam... moje dziecko już takich wspomnień nie będzie miało. Teraz automatyzacja wszystkiego. Z jednej strony dobrze bo łatwiej szybciej a z drugiej za dużo chemii wszędzie. Ale te wspomnienia są bajeczne. Teraz dzieciaki myślą, że jajka w sklepie się ot tak po prostu pojawiają.
Niemniej mamy ogrody i hodujemy warzywa i owoce. Moja córka umie rozpoznać większość roślin i wie jak rosną warzywa i owoce, ma pojęcie. Większość jej rówieśników nie... sporo rodzin nawet na wsi nawet mini ogródka warzywnego nie ma... dlaczego? Brak czasu, no i "bo się nie opłaca".
Myślę że nie zastanawiają się nad chemią wcale...
Cieszę się że możemy zdrowe warzywa, owoce i jajka jeść od wiosny do późnej jesieni chociaż
Pewnie że się nie opłaca, narobisz się a potem ślimory, pchełki, gąsienice albo jakieś chorubsko pożre. Ogrodniczkowanie trzeba lubić inaczej frustracja. Ja lubię a i tak co jakiś czas mam chęć odpuścić warzywnik bo roboty multum a efekty takie sobie. Najwięcej czasu poświęcam na warzywnik, gdyby nie on miałabym sporo więcej rabat. Tyle że to jak narkotyk, przychodzi styczeń a ja już przebieram nóżkami by posiać pomidorki.
Oczywiście że się nie opłaca, warzywa w sezonie są bardzo tanie. Ale sypane chemią...
No i zwykle jednak sadzę/sieję coś co jest słabo dostępne w sklepach/warzywniakach, dziwne odmiany, niespotykane lub niepopularne u nas, lub po prostu drogie jak szparagi. Dynie z Tajlandii. Papryki z Meksyku. Fakt, trzeba to lubić!
Czy to takie pracochłonne? Jak masz odpowiednią odległość między rzędami to dwa razy haczką w sezonie, w upalny dzień, i tyle?
Efekty mam, ale oczywiście nie wszystko się udaje. Miałam pokazać moje pożal się boże pomidory...
Mam wrażenie, że w tym roku nawet w pełnym sezonie owoce i warzywa sporo kosztują. Własny warzywnik to jest to Kurki pewnie też, ale chyba na razie nie dla mnie.
Wysiałam ostatnio kalafior (bo tak zachwalałaś) i nawet wykiełkował
ps. Pomidory to mogą u Ciebie za zadarniacze robić Ale owoce są I to się liczy
No nie powiem, że się cieszę ale skoro i tobie padły to nie czuję się tak osamotniona. Może coś zrobić z zielonych pomidorów którysz jeszcze zaraza nie pożarła?
To był rząd pomidorów do doniczek, tarasowych takich, max. 50 cm wysokości. Odmiana Koralik. I posieję ponownie tę odmianę, ale daszek by im się przydał żeby ich zaraza nie pokonała znowu... trochę owoców zjemy, ale większość nie dojrzeje, a jeśli nawet to będą porażone też i takich jeść się nie da...
Te wysokie przy tyczkach też niektóre porażone, o i słabo w tym roku z zawiązywaniem owoców, zobaczymy co z nich będzie jeszcze...