Dorii napisał(a)

Hehe, chyba muszę sobie zaparzyć.
Tylko jak tu siedzieć bezczynnie jak sezon się kończy a ja za tydzień do pracy wracam po prawie dwu i pół letniej przerwę. Tyle miałam zrobic, chyba zbyt optymistycznie na to patrzyłam.

Dorii, ja zima wracam do pracy po dłuższej.przerwie, dlatego dużo zrobiłam (zaczęłam robić rok temu), a nawet więcej niż planowałam. Zostało mi drzewa wybrać, kupić, posadzić, obsadzić jedna rabatę ( w tym chyba żywopłot z cisa), skończyć przygotowania w czyszczeniu rabaty żeby tuje posadzić.
To czego nie zdążę chyba zrobić to nie wysypie kory na istniejącą rabatę-najdluzsza- chciałabym, ale nie wiem czy to się uda. Jestem z siebie dumna bo wszystko zrobiłam sama

Gruszka_na_wierzbie napisał(a)

U mnie pada od rana. Wczorajsze popołudnie w całości wykorzystałam na działania ogrodowe, a dzisiaj mogłam się poświęcić tym kuchenno-domowym. Kolejne słoiczki z sokiem pomidorowym zapełniły spiżarnię. Eksperymentowałam z lasagne z cukinią. Eksperyment był udany.

Zawilec, ciemnolistna paproć i brunnera- piękny tercet.

No to ja się dzisiaj obijałam . Upiekłam ciabatki, ugotowałam zupkę dyniową, połaziłam w mokrym ogrodzie. I było mi dobrze .

Bardzo apetyczne

Wiecie co, strasznie podobają mi się takie kolumny. Podobają mi się od dłuższego czasu, a teraz widziałam ich sporo w Wojsławicach. Nawet była z nich zbudowana pergola. No i fajna jest możliwość wydłużenia takiej kolumny. Może wiecie coś o nich?

Link prowadzi do nieistniejącej strony

galgAsia napisał(a)

Wiecie co, strasznie podobają mi się takie kolumny. Podobają mi się od dłuższego czasu, a teraz widziałam ich sporo w Wojsławicach. Nawet była z nich zbudowana pergola. No i fajna jest możliwość wydłużenia takiej kolumny. Może wiecie coś o nich?

dało się wkleić tak

Może o dobre?

Nie wiem, czemu ten link jest "ślepy" , ale o to mnie się rozchodzi . Chyba się na nie skuszę - dla powojników. I może Eden rose na taką kolumnę puszczę. Bo czasem trudno utrafić z wysokością podpór...

Wczoraj popadało (ale bez szaleństwa - raptem 3 l/m kw.), dzisiaj już nie.... Szkoda, miałam nadzieję na więcej wody. Więc skoro wczoraj się obijałam, to dziś ruszyłam do roboty.
Zaczęłam działania "okołożywopłotowe". Czyli wykopywanie korzeni krzaków, a właściwie wyszarpywanie/wydłubywanie. Przez godzinę wykopałam tyle:



a wyglądało tak niewinnie



standardowo wygrzebałam jakiś krawężnik czy cóś



i na tym zakończyłam, bo byłam cała mokra ze zmęczenia. I tak jednego dziada nie wytaszczyłam, bo jestem za słaba w rencach. Hmmm, zawsze myślałam że mam łapę, a tu taka niespodzianka . Muszę napuścić eMa na tę karpę.

Potem pozbyłam się przegorzanów i zrobiło się dziwnie pusto na rabacie. Przy okazji przycięłam przetacznikowca wirginijskiego, zastanawiając się, czy na pewno warto go trzymać. Kwitnie toto kilka tygodni (ale nie więcej niż 2-3), kolorem nie powala (a ktoś z bujną wyobraźnią nazwał go Red Arrow - ani czerwonego. ani fioletowego tam nie widziałam, najwyżej sprana lawenda ). Potem wykopałam lilie i jedną stipę, przekopałam ziemię i wsadziłam klonika ściętolistnego.



Przy okazji zobaczyłam, jaki obraz nędzy rozpaczy przedstawia sobą limka - ma zupełnie wyłysiałe nóżki . Nie wykluczam, ze miała za sucho . No nie jestem z siebie dumna...
Przede mną reorganizacja tej rabaty, więc skoro już zaczęłam, to będę ją ciągnęła. Koniec niestety dopiero w październiku, bo muszę przesadzić różę MW - ginie w stipowych chaszczach... I zastanawiam się nad perowskią - mam dużą Blue Spire i ona niestety standardowo się pokłada. A w okolicznym ogrodniczym są Little Spire - mogłabym dołożyć do dużej i ją tym samym podeprzeć, albo wymienić.

Tego przetacznikowca Red Arrow mam u siebie na rondzie. Rośnie w trawiasto- bylinowym buszu. Po kwitnieniu od razu go ścinam i godnie zastępuje go Christa, a potem rudbekie i rozchodniki.

W wyciąganiu karp jesteś lepsza. Mnie całe popołudnie zeszło na wywalaniu jednego indygowca. W łom się zaopatrz.