No to Twoja kosiarka, tak jak nasza.
Czytałam o tych urządzeniach zbierających, ale po pierwsze - jako człowiek małej wiary nie do końca wierzę w skuteczność, a po drugie nie mam miejsca na kolejnego grata
Coś mi w głowie świta, że kosiarka, która dobrze zbiera musi mieć dużą moc silnika.
Generalnie to planuję kupić kosiarkę z opcją mulczowania. Gdyby igły i liście zbierała - to byłby ideał. Zima długa przed nami, będzie czas na czytanie
Hehe bo ja mam kosiarke grata wiekowego. Elektryczna ma dobre 15 lat i wciaga wszystkie liscie. Po przejechaniu trawniczek zielony. Tylko i tak zaraz zasypuje. Jak brzozy zrzuca wszystko to raz jeszcze sie nia przejedzie przed zima. Liscie zrzucamy na kupke przy stercie gdzie moga sobie jeze umoscic legowicho lub juz umoscily. Lisci nie wyrzucam na bio
Wybieranie kamyczków wciąż przede mną - od kilku lat rozmyślam o likwidacji żwirkowej rabaty .
Moja psina wydziera pazurami trawę... Niemożebnie mnie to wkurza.
Wczoraj jako osoba towarzsząca mężowi w kupowaniu betonu zobaczyłam w sklepie budowlanym zamiatarkę, jaką opisałam wyżej! Przypadek? - nie sądzę
Od razu wypróbowałam (na sucho, w sklepie ofkors) i mam wrażenie graniczące z pewnością, że moim liściowym i liściowo/igliwianym (jest takie słowo? ) dywanom nie dałaby rady. Grabie, grabie, grabie. Nie ma zmiłuj .
Na pewno sporo
Powiem Ci Magarko, że nie tyle grabienie jest problemem - praca to wszak satysfakcjonująca i dająca natychmiastowy efekt - co permanentnie zalegające liściochy i igliwie (żołędzi już nie wspomnę...) . Czyli - nie spadnie od razu, tylko tak cyka przez 3 miesiące, a efekt po grabieniu - choć spektakularny - jest niezwykle krótkotrwały. I choć pracy tej nie można nazwać syzyfową (bo jednak w danym sezonie ma swój kres), to jednak przez te 3 miesiące masz poczucie, że taka właśnie syzyfowa jest .
W związku z powyższym nie grabimy liści na bieżąco - sensu brak w takich działaniach przy tak dużej liczbie dużych drzew. U mnie grabienie zaczyna się dopiero, gdy trawa znika pod liśćmi . No, chyba, że wcześniej trzeba grabić żołędzie .
Co ciekawe w tym roku liście utrzymują się na drzewach znacznie dłużej. Na zdjęciach z października zeszłego roku mam liściowe dywany na trawie i rabatach, w tym roku do dywanów daleko.
porównałam zdjecie z pazdziernika ubieglego i tego roku - jest podobnie. tylko rok temu u nas wrzesien byl bardzo mokry a lato patelnia 30 stopni. a w tym roku odwrotnie lato zimne i mokre, wrzesien cudowny i sloneczny. a liscie i tak spadaja tak samo te brzozowe i debowe. z klonow w tym sezonie nie będzie pozytku, podobnie jak z dereni i ambrowcow. Mocno liscie trzyma judaszowiec Rising Sun, pozostale juz ledwo co widac.
Judith - zgadzam się w 100 procentach bo mam takie same zalegania No może poza żołędziami, bo ich nie mam
I jednak uważam, że jest to praca syzyfowa, sezonowa, ale jednak syzyfowa
Ale osobiście wychodzę z założenia, że grabić trzeba w każdej wolnej chwili. Taczka się zapełnia momentalnie, a prawda taka, że i tak to wszystko co ma spaść to spadnie i trzeba będzie to wszystko wywieźć.
My mamy ten komfort, że (póki co) nie musimy nic pakować w worki bo mamy taką wspólną sąsiedzką dziurę bio-kompostową, którą zgodnie zapełniamy Co nie zmienia faktu, że samo z działki się nie zbierze i samo do dziury nie pójdzie
Wpisuję jednak to całe grabienie w terminarz prac jesiennych - duże drzewa = dużo śmieci, ale i tak są cudowne i niezastąpione