Lucy pyta o co kaman, bo mnie o fałszywą skromność nie podejrzewa (słusznie), i o kompleksy też nie (też słusznie).
Napiszę, co myślę, może się jeszcze komuś te przemyślenia przydadzą i dadzą do myślenia
No to mi się wydaje, że kaman o to, że:
1. Nie jestem ogrodnikiem ani z zamiłowania, ani z urodzenia, ani z wykształcenia, ale raczej z konieczności - jest ziemia, musi coś rosnąć

Co nie zmienia faktu, że mnie grzebanie wciągnęło
2. Kiedy zaczęłam podczytywać forum, 4-5 lat temu, były zupełnie inne trendy i wytyczne. Wytyczne, które przyjęłam za jedyne słuszne, bo innych nie znałam. Nasadzenia miały być ograniczone do kilku gatunków, broń Boże po jednej sztuce sadzić, po trzy też mało. Kolorów w ogrodzie kilka. Absolutnie nie robić misz-maszu, ma być uporządkowane i elegancko. Cięcie w kulki. Ewentualnie inne formy. Żadnych habazi i puszczania na żywioł. Itd., itp. Wbiło mi się to w głowę. Niezależnie od przemyśleń własnych, których nie miałam zbyt wiele, na równi z brakiem jakiejkolwiek wiedzy o roślinach i nasadzeniach. Jak zaczęłam grzebać tak na serio, nie było mi z wiedzą nabytą łatwo. Tym bardziej, że trendy się w tzw. międzyczasie odwróciły. Ma być kolorowo i różnorodnie. Osobiście mi to bardzo odpowiada, ale co wbite do łba to wbite, więc stąd pewnie większość moich dylematów i niepewność co do słuszności czynów gdzieś tam się kolebiąca
Nie jest tak, że nie jestem zadowolona ze swoich poczynań – jestem jak najbardziej zadowolona bo w końcu jakoś mam uporządkowane rabaty, mają swoje granice (przeważnie), coś kwitnie i nawet osiągnęłam coś co wydawało mi się naprawdę najwyższym lewelem - umiem zaplanować rabatę tak, żeby zawsze coś na niej kwitło (taką mam aktualnie w przebudowie)

Osiągnęłam efekt, którego sama po sobie się nie spodziewałam
Marudą jednak jestem widać z natury – ale co zrobić jak się patrzy na Wasze ogrody? Trzeba dążyć do lepszego i równać w górę