Tak, tak, tak, Aniu, przybijam piątkę Pamiętam to uczucie, jak radośnie zaczynasz wątek, bo tu tak miło i sympatycznie i chcesz wejść do tej społeczności, a tu bach po głowie od Toszki! O Lordzie! I nagle obawiasz się kolejnego wpisu Ale trzeba przyznać- miała całkowitą rację Doceniam i cieszę się, że wtedy do mnie zaglądnęła. Szkoda , że jej tu nie ma. Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Też tak uważam, choć miałam okazję poznać tylko telefonicznie. Bardzo pomocna i czujna. Pomogła mi obcej babie choć nie musiała i nie chodziło o sprawy czysto ogrodowe, a bardziej o toksyczne znajomości.
I Aniu sprawa J dotyczyła mnie osobiście. I możesz wierzyć lub nie choć spotkałam w realu wielokrotnie i nawet potrafiłam cenić za bezpośrednią szczerość do bólu to cieszę się, że już nie muszę spotykać nigdzie. A to co wydarzyło się tu na forum to był tylko szczyt góry lodowej. Większość wydarzyło się w priv i z tego okresu mam sporą dawkę ostrożności w dobieraniu i ocenianiu ludzi poznanych w necie. Dobrze, że zachowałam wiarę w ludzi i w to, że jednak dobrzy ludzie też są na świecie z tego miejsca pozdrawiam Toszkę
Aniu co do Toszku napisałam Ci w odpowiedzi dla Ursy.
A bezpośrednio chciałam Ci powiedzieć, że na tematy ogrodowe z Toszką na forum stoczyłam niejeden bój( dyskusję) a mimo różnicy zdań cenię bardzo Jej pomóc i wiedzę popartą doświadczeniem. I analogicznie do Twojej sytuacji ja w pierwszych rabatach dostałam ochrzan od naszej Szefowej Danusi za szmatę i zrębki kolorowe. Wiem, se było to podyktowane chęcią nawrócenia na właściwą drogę ogrodową, ale wtedy mocno podcinali mi skrzydła i rodziło bunt. Bo walczyłam z trudem o swoje rabaty w tym miejscu z babcią, Jej kurami i wieloma innymi przeciwnościami losu w tym z własnym zdrowiem.
I cieszę się, se nie poddałam się tak samo jak z tego, że pod trocinami włóknina została. Na dziś bez niej nie byłabym w stanie utrzymać jedną parą rąk tak wielkiego ogrodu w takim stanie. I choć mam wiele miejsc w których przez te minione powodzie nie jest zadbane tak jakbym chciała to jest mi zdecydowanie łatwiej, plus jak były susze po trzy miesiące to rabat z włókniną i trocinami nie musiałam podlewać i dawały radę.
A mogłam zniknąć poddać się i nie mieć ogrodu wcale. Po latach poznałam Danusię osobiście i choć nadal w sprawie włókniny nasze zdania się różnią to jednak się lubimy i wymieniamy doświadczeniami ogrodowymi i osobistymi.
Podejrzewam, że gdybyś miała okazję Toszkę poznać to też byś zmieniła zdanie
A kto wie może kiedyś będzie Wam dane, życie lubi niespodzianki
Niestety można to było tak zaklasyfikować. Technicznie pewnie miała rację( co wyszło dopiero w ubiegłym roku), ale zachowanie było tragiczne i tego do dziś pojąć nie mogę.
Dajcie spokój, Toszka była tylko bezpośrednia i szczera do bólu. Poza tym super babka. Też znałam osobiście i bardzo ceniłam. Szkoda że zniknęła. Choć fakt, co wrażliwsze osoby mogły czuć się nieswojo. Ale robiła to z troski. Jak po raz tysięczny tłumaczysz to samo, to nie chce się już owijać w bawełnę
Mnie Toszka tez zrugała , trochę mną wstrząsnęło ,ale potem juz na priv sama do niej pisałam o pomoc I szkoda,ze jej juz tu nie ma bo jakoś nie obrażały mnie jej uwagi tylko stawiały do pionu. respekt czułąm