Helen, Basia - bergenie dziękują

Polubiłam je bardzo bo zimą coś zielonego widzę przez okno
Ania-Makao - baaardzo Ci współczuję sprzątania kociej rzeźni, obrzydliwe to jest dla mnie i nie do przejścia... Może kiedyś się przełamię, ale ja z tych "miastowych" co to na początku na widok żaby i dżdżownicy uciekałam
Mrokasiu - Sfochowana grabi sobie, oj grabi ale pańcio podzielił się szyneczką na kolację - tyle na temat konsekwencji u facetów
Haniu - jak dobrze policzyłam to jeden słoiczek dziennie mogę spożyć "czegoś" - gdzie tu do masówki?

A jeszcze te dwa głodomory (Mamusia i Pasierb) trzeba doposażyć

No nie pojemy

Twoje 50 słoiczków konfitury robi wrażenie, ale jak sobie pomyślę o herbatce z taką konfiturą to 50 wydaje się być niedostateczną ilością
Aga - obtłukiwanie myszek to nie horror, to konieczność

I wydaje mi się, że to nie zwłoki są podrzucane, ale jeszcze taka ledwo żywa już myszka. Kiedyś czytałam, że taka dręczona myszka, "nasączona" adrenaliną, smaczniejsza jest... Nie wiem, nie próbowałam, ale jak mieliśmy kotki z kociętami to były całe pokazy dręczenia myszek. Cyrk na kółkach - mamusia myszkę dręczyła a kociaki siedziały i tylko łepki im chodziły w prawo i lewo jak na meczu tenisa