Trochę się opuściłam w bieżącym zaglądaniu i pisaniu na forum
U mnie zimno, buro, ponuro. Liście z nasadzeń na naszej działce zasadniczo wszystkie opadły. Jeden dąb się ociąga. Róże już nie kwitną bo je skróciłam z uwagi na szalejące wiatry. Generalnie - listopad pełną gębą
Nie przepadam za tym miesiącem, dla mnie to okres jakiejś nagłej pustki i czarnej dziury. I rok starsza zawsze w listopadzie się robię
, zupełnie bez sensu
Do tego mus grabienia, grabienia, grabienia. Praca ciągła bo ciągle wiatr nowe liście z okolicy przynosi
Wolałabym chyba prasować, czego też nie lubię ale przynajmniej widać efekty
Listopad jednak trzeba jakoś przetrwać, zakładam, że grudzień jakoś zleci, bo święta zawsze trochę zamieszania wprowadzają
W styczniu już dłuższy dzień, luty krótki - jak nic trzeba dać radę
Alicja, Tess, Ania-ajka - chyba spróbuję z tymi szparagami, adrenaliny mi trzeba innej niż życiowa
Haniu - cebule już kwiczą w ziemi
Za uściski - dzięki