Narobilam sie dzis jak dziki osiol. Zdecydowalam sie jednak zaryzykowac i wysadzic spod brzoz Jordana, Sango i Oridono. Po prostu dogorywaly. Wsadzilam na killa godzin do balii z woda zeby korzenie nie wyschly nim posadze. Zmienily mi sie wszystkie plany i zamiast robic rozgrzebana z boku tarasu zaczelam gmerac w tej duzej naprzeciwko.
Polecialy 3 wielkie smialki, 2 hortensje i 2 olbrzymy kalinowe. Myslalam ze pekne takie ciezkie.
W zamian dalam wysadzanki spod brzoz plus posadzilam,jeszcze 2 klony Going green, Koto no ito, kolejnego Jordana i Atrolineare. Zmienil tez miejscowke klon Scolopendrifolium. Zastapil go Jordan a ten poszedl na przod bo byl stlamszony hortami. Jutro wsadze smialki i kaliny. Dzis juz sil nie mialam.
Cudowny dzien. Pracowalam w cieniu drzew, pilam hektolitry wody z owocami. Biale podsypialy na trawce caly dzien towarzyszac mi w ogrodzie. Moze byc lepsze odmóżdżenie? Nie sądze

Tylko Karolek zęba dzis polamal. Pomine milczeniem sytuacje ale sasiadce mam ochote nakopac w zad i jej psa wyslac w kosmos albo do ludzi ktorzy zsocjalizuja i beda rozsadnie kochac a nie pozwalac na wszystko i napuszczac na psy za ogrodzeniem.
Za to w ferrworze walki wymyslilam wstepnie obsadzenie rozkopanej rabaty

Zdjecia jutro dzis ledwo zyje.