Ania, no nie wiem co napisać, ale kciuki trzymam - i za to, żeby się w aktualnym miejscu ułożyło, i za ewentualne plany też
Bardzo Tobie/Wam zazdroszczę - głównie tego, że macie odwagę i siły na zaczynanie od nowa, ba, na myślenie o tym nawet
U nas ten temat stale wraca, z każdym nowym sąsiadem (niestety co jeden to nowe problemy i wydumki).
Ale za każdym razem kończy się na tym, że musimy zagryźć zęby. Z trzech powodów:
1 - lat mamy rocznikowo już 109,
2 - nie mamy sprawdzonych ekip budowlanych, DT uważa, że najlepiej zrobi sam, a tu punkt 1 się kłania

No i chyba nie mamy sił na użeranie się z urzędami, dokumentami a następnie z wykonawcami - i tak od zbyt wielu lat żyjemy w remoncie

3 - próbowaliśmy kiedyś policzyć jak dużą by trzeba mieć działkę, żeby nie widzieć/nie słyszeć/nie czuć sąsiada - wyszło nam 100 hektarów z domkiem pośrodku, oczywiście otoczonym gęstym lasem
W obecnym naszym życiowym miejscu, w lecie słychać, że na weselu we wsi oddalonej o 3 km w linii prostej grają "Miłość w Zakopanem" co kwadrans

Jak są imprezy sołeckie nad jeziorem (2 km) "Oczy zielone" raz na pół godziny

To tylko dźwięki, które się niosą. Oczywiście jest to do zniesienia raz na jakiś czas i lepsze niż sąsiad zaraz za płotem. Ale moje największe lęki w temacie "zaczynania od nowa" są takie, że kupię wieeeelką działkę, a za chwilę się okaże, że za płotem powstaną kurniki, chlewnie czy inne coś. I to, że do płotu będzie 100 czy nawet 200 metrów nic nie pomoże
Natłok myśli mam straszny, odwagi zero, więc tym bardziej za Wasze decyzje trzymam kciuki