No popatrz dwie juz sie ujawnily, nawet palcem nie musialam wskazywac
Łucja powinnas miec na wszelki wypadekw domu epipena. Mnie miesiac temu uzarla 2 razy pod pacha prosto w wezły. Wielka gula mi urosla i bol przepotworny. A tydzien temu w piete, wydawac by sie moglo ze niby nic ale przyjemne nie jest. Wszystko zaognione.
Już nie pływam z otwartą buzią to było wieki temu, po maturze zaraz, gdzieś na pojezierzu brodnickim. Pamiętam do twj pory, jezioro się Ciche nazywa. A chwilą była wiekopomną dlatego, że mnie kumpela właśnie pływać nauczyła.
Chcialam dzis cos porobic ale pada. Wczoraj lalo prawie caly dzien, cala noc i od rana z przerwami znowu. Sadzic sie nie da, za mokro. Ale powycinam suchelce na rabatach. Przekwitle bodziszki, irysy syberyjskie i inne, bo juz robia balagan. Poustawiam tez doniczki na jutro, zapowiadaja lepsza aure.
Od wczoraj ubilam wiaderko slimakow, wylazly po deszczu i spaceruja po trawie. Im wiecej zbieram tym mniejsza szansa, ze jaja zloza. A kulek sypac nie zamierzam.
Ale znalazlam jakis srodek w plynie, ktorym opryskuje sie miejsca zerowania slimakow i newralgiczne rosliny. Chce go wyprobowac.
Spoko. Usunęłam, bo durnowaty był. Miał być edukacyjny (dla innych, że taki nowy szkodnik jest w Polsce oraz ew. dla mnie, w zakresie - czym zadziałać). A wyszedł marudzący
To teraz tylko edukacyjnie.
Szmaragdowy intruz!
Cichy, niepozorny, ale wyjątkowo skuteczny - oto Lamprodila festiva, czyli po polsku dumek jałowcowy. Brzmi trochę jak nazwa starej przyprawy albo leśnego skrzata, ale ten skądinąd śliczny, to bez dwóch zdań nieproszony gość. I, jak to często bywa z nieproszonymi gośćmi, przyszedł bez zaproszenia, a teraz rozgaszcza się na dobre.
W ogrodach i parkach miejskich, gdzie jeszcze do niedawna panował spokojny porządek: równo przycięte tuje, symetryczne cyprysiki, gęste jałowce - dziś można zauważyć niepokojące zmiany. Zieleń żółknie, igły brązowieją, a całe krzewy zamierają. To nie susza ani choroba grzybowa. To efekt działania tego właśnie nowego przybysza: inwazyjnego chrząszcza z rodziny bogatkowatych, który zadomawia się u nas coraz śmielej.
Ten ciepłolubny owad, pochodzący z basenu Morza Śródziemnego, jeszcze do niedawna kojarzył się głównie z południową Europą. Ale wraz ze wzrostem temperatur i nieustannym ruchem towarów oraz sadzonek między krajami, szybko rozszerzył swój zasięg na północ. W Polsce po raz pierwszy wykryto go w 2019 roku. Dziś, kilka lat później, jest już obecny w różnych częściach kraju, na przykład na Podkarpaciu, gdzie zaobserwowano jego żerowanie na jałowcach i żywotnikach rosnących na prywatnych posesjach.
Dorosłe osobniki mają od 6 do 10 mm długości, ciało typowe dla bogatkowatych: twarde, spłaszczone, połyskujące metalicznie zielonym kolorem z niebieskimi plamkami. Są naprawdę piękne, choć - niestety - ich obecność nie cieszy. Larwy rozwijają się pod korą pędów roślin żywicielskich: żywotników (popularnych tuj), jałowców, cyprysów i cyprysików. Drążą tam charakterystyczne, kręte korytarze, niszcząc tkanki przewodzące i prowadząc do zamierania całych roślin. Z zewnątrz widać niewielkie, soczewkowate otworki wylotowe i spękania kory- to ślady obecności larw i młodych chrząszczy.
To nie jest owad, którego obecność można po prostu zignorować. Zwłaszcza że nie mamy na niego łatwego sposobu. Najskuteczniejszą metodą ograniczania szkód jest wycinanie i niszczenie porażonych roślin, najlepiej zanim larwy przepoczwarzą się w dorosłe chrząszcze i rozpoczną swój wylot, co dzieje się między majem a sierpniem. Kluczowe znaczenie ma jednak profilaktyka: regularna kontrola ogrodów, terenów zieleni i szkółek. Im szybciej zostanie wykryty, tym większe szanse na powstrzymanie ekspansji.
Dumek jałowcowy, jak na inwazyjny gatunek przystało, świetnie odnajduje się w miastach. Służą mu wyższe temperatury i łatwy dostęp do roślin, które sadzimy z upodobaniem, choć często bez refleksji nad ich pochodzeniem. I tu dochodzimy do ciekawego paradoksu: oto obcy owad atakuje obce rośliny. Tuje i cyprysiki, tak wszechobecne w polskich ogrodach, nie są przecież rodzimymi gatunkami. I choć dla niektórych ich masowe obumieranie może być estetycznym dramatem, dla części przyrodników to zjawisko ma wręcz oczyszczający wydźwięk. Pół żartem: być może przyroda sama upomina się o miejsce dla bardziej naturalnych, rodzimych gatunków.
Oczywiście, na żarty jest tu miejsce ograniczone. Bo choć dziś dumek szkodzi głównie nasadzeniom ozdobnym, to jego potencjał adaptacyjny (w kontekście zmian klimatu) może oznaczać zagrożenie także dla naturalnie występujących jałowców. A to już problem dużo poważniejszy, bo oznacza naruszenie równowagi w naszych rodzimych ekosystemach.
Dumek jałowcowy to nie tylko kolejny egzotyczny owad. To także symbol tego, jak bardzo nasz świat się zmienia i jak bardzo te zmiany przyspieszają. Gatunki pojawiają się tam, gdzie wcześniej ich nie było, często nieświadomie przewożone przez człowieka. I choć część z nich może pozostać niezauważona, inne jak - ten efektowny chrząszcz - zostawiają po sobie widoczny ślad.
prof. Dawid Marczak
✍️AG
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.
Straszne. Mam wrazenie, ze coraz wiecej robactwa w naszych ogrodach sie pojawia. W moim ogrodzie akurat nie ma ani jalowcow ani tujek niemniej wokol maja praktycznie wszyscy.
Dzis obserwuje prawie 6 dzieciolow, ktore oporzadzaja mi brzozy. Nie ukrywam, ze pocieszajace.