Też chciałabym mieć takiego fajnego sąsiada który by mi opryski robił
Moje piwonie w tym roku mają jakieś czarne plamy na liściach, to pewnie grzyb, muszę te liście wyciąć i wywalić, oprysku nie chce mi się już robić, leń jesienny
Oj to zależy jeszcze jaki oprysk i czym. Dawno temu jak byliśmy na końcówce budowy to mi się sąsiad z randapem napatoczył robiąc wg niego dobry uczynek. Płakałam przez kilka dni, a urazę chowałam przez kilkanaście dobrych miesięcy. Popsuł moje plany nasadzeniowe w tamtym miejscu (planowałam tam warzywne rzeczy, a nie chciałam korzeniowych warzyw mieć w miejscu po randapie).
Aniu, tak, dla mnie był ważniejszy widok z tarasu. Z przodu widziałam ogród tylko wchodząc do domu. No i początkowo miał być tylko trawnik i tuje
Potem się rozszalałam
No właśnie ze względu na te piwonie chciałam zrobić oprysk. Sąsiad zrobił oprysk prawie całej działki, bo tak wypada przy opryskiwaczu spalinowym, ale zostawiłam sobie jeszcze trochę w butelce tego preparatu i jutro zamierzam jeszcze podlać.
Jakoś w tym roku róże aż tak bardzo nie oberwały jak te piwonie.
Też mi się nie chciało robić oprysku. Zrobiłam preparat, ale jakoś nie mogłam się zebrać, bo ja mam zwykły mały. Ale jak sąsiad u siebie robił to od razu zaproponował i u mnie. No jak odmówić
Czytałam o Waszych wymianach sąsiedzkich.
U mnie o tyle łatwiej, że ja mam furtkę do nich.
Ułatwia to totalnie życie, bo w czwartek jak kosiłam trawnik zepsuł mi sie kosz od kosiarki. Oczywiście co zrobiłam? Powędrowałam do sąsiada, żeby pożyczył kosiarkę, bo przecież nie zostawię połowy trawnika.
Oj tak, tak. Na początku też musiałam szkolić sąsiada z opryskami. Co prawda nie używał randapu, ale używał preparaty owadobójcze. A mi zależy na bioróżnorodności. Szczególnie na zapylaczach. Nauczyłam go jak postepowac, kiedy robić opryski.
Ja u siebie nie używałam od 15 lat żadnych oprysków owadobójczych oprócz lepinoksu na ćmę. Ale i to już niedługo odejdzie, bo mam już tylko 3 bukszpany
Zazwyczaj nie robię oprysków. Najwyżej usuwam zaatakowane liście. Ale w tym roku tej zarazy jest za dużo. Nie martwię się o byliny, u mnie sobie poradza. Bardziej martwię się o drzewa, tuje. Mam zaatakowanego nutkaja, cisy tez jakoś chorują. No i piwonie. Boję się, że przez te wcześnie stracone liście nie zakwitną w przyszłym roku.
Tak jak pisałam Basi w czwartek popsuł mi sie kosz od kosiarki. Niby to nic, kosz, a jednak problem.
Mam bardzo starą kosiarkę. Służy nam już kilkanaście lat. Przeszukałam cały internet i jak na razie nie znalazłam zamiennika. Wychodzi na to, że czeka mnie zakup nowej kosiarki. Nie planowałam oczywiście takiego wydatku. No ale jesli już trzeba dokonac zakupu, to zaczęłam się zastanawiać jaką wybrać. No i padło na 2 opcje. Akumulatorowa i robot koszący.
Napaliłam się na tego robota u Izy. Widziałam w akcji. I na pewno kiedyś zakupię. Ale na razie brak kasy i tańszą opcją jest akumulatorówka.
Czyli w przyszłym tygodniu pewnie będzie nowy sprzęt
Gosia przy robocie koszącym roboty mniej znacznie. Jeśli masz trawnik w jednym kawałku to kup robota.
Jednak zwykła kosiarka czasem też się przydaje. Ale wtedy chyba starczy jakaś niedroga nawet na kabel.
Raz na jakiś czas m kosi zwykłą kosiarką brzegi trawnika przy kostce.
Przy robocie zwróć uwagę czy można go myć wodą pod ciśnieniem od dołu.