Witam. Strasznie się cieszę, że ktoś tu zaglądał. Niestety na jakiś czas musiałam opuścić Ogrodowisko - obowiązki mnie przytłaczały, a oglądanie waszych pięknych ogrodów i niesamowicie szybko posuwających się w nich prac jedynie mnie dołowało
Miałam wielkie, ambitne plany odnośnie ogrodu, a zderzenie z rzeczywistością okazało się bardzo bolesne. Dom w remoncie/budowie, małe dziecko, obiadki, sprzątanie i kupa innych obowiązków - i niestety moje piękne plany szlag trafił. Lecz teraz nadeszła jesień, czas jakoś spokojniej płynie i mam chwilkę żeby usiąść i zaplanować sobie wszystko (i może tym razem moje plany okażą się wykonalne
W ogrodzie troszkę się działo, ale niestety bardzo niewiele - posadziłam duuużo warzywek i udały się prawie wszystkie. Szczególnie szpinak mnie pozytywnie zaskoczył - musiałam go zrywać co kilka dni bo rósł jak szalony - zamrażalnik mam pełny szpinaku
Baardzo ucieszyły mnie również pomidorki - to było moje pierwsze podejście i popełniłam ogrom błędów przez co pod koniec lata totalnie zjadła je zaraza, ale i tak obrodziły wspaniale. Porobiłam mnóstwo przetworów w tym genialny ketchup (przepis, a jakże - z Ogrodowiska! Bardzo dziękuję jego autorce!) i najadłam się świeżych pomidorków jak jeszcze chyba nigdy w życiu. Były przepyszne. Szczególnie polecam odmianę Olena Ukrainian - bardzo smaczne, duuże, mięsiste pomidory, bardzo odporne na choroby (gdy inne odmiany już dogorywały na zarazę te się dzielnie trzymały).
Jednak najbardziej chyba obrodziły cukinie - zrywałam codziennie po kilka i jadłam w każdej możliwej postaci. Do tego zawsze miałam pod ręką świeże kwiaty cukinii - kto nie jadł - wypróbujcie bo to niebo w gębie!
Mi najbardziej smakowały kwiaty smażone w cieście naleśnikowym nadziewane serkiem kozim i anchois. Pycha, pycha i jeszcze raz pycha!!!
Najbardziej mi się chyba podobało, że nie mając w domu nic do jedzenia, mogłam wyjść sobie z poranną kawką do ogrodu - pozrywać troszkę tego, troszkę tamtego i upichcić z tego pyszności

Czułam się taka samowystarczalna wtedy
W lato troszkę ogarnęliśmy staw - wstępnie oczyściliśmy dno ze szlamu i zarybiliśmy

Niestety czapla i kaczki wyjadły nam wszystkie małe i zostały tylko duże sztuki. Na wiosnę uzupełnimy - ale już o okazy słusznych rozmiarów
Jeśli chodzi o przedogródek to niestety - skalniak jeszcze nie do końca rozebrany, rabaty porobione tylko częściowo, a obsadzone dosłownie symbolicznie... No, ale już nie narzekam. W następnym roku będzie lepiej

Przynajmniej już wiem jak to ciężko i nie nastawiam się na cuda
Tak naprawdę roboty tu jest tyle przy samym koszeniu, że gdyby nie sąsiad, który kosił nam tyły działki traktorkiem to chyba tylko na regularnym koszeniu by się w tym roku skończyło

I wiem, że większość z was radziła zrobić łąkę kwietną na większości i ja też byłam za tym, jednak pojawiło się "ale" - mój TŻ absolutnie się nie zgodził i stwierdził, że wszędzie musi być koszone

A potem pojawił się dużo ważniejszy powód - ogromna plaga kleszczy. Były wszędzie w ilościach ogromnych, aż obrzydzały mi wychodzenie do ogrodu bo gdzie nie popatrzyłam tam kleszcze. Cała rodzina była pogryziona po kilka razy, a TŻ z podejrzeniem boreliozy u lekarza wylądował. Byłam tak zdesperowana, że nawet (zupełnie na poważnie) brałam pod uwagę wypalenie wszystkiego do imentu

Całe szczęście regularne koszenie pomogło - kleszcze nie lubią palącego słońca i - nie mając schronienia w chaszczach - wyniosły się, albo pozdychały.
Podczas prac ogrodowych odkryliśmy, że mamy piwnicę zewnętrzną - zasypaną gruzem
No i to by było na tyle - lecę szykować obiad, a potem do waszych ogrodów pooglądać, zaległości ponadrabiać
P.S.
Niestety, w międzyczasie, zapomniałam hasła i musiałam się na nowo zarejestrować. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się je odzyskać…