Przedstawię teraz historię kolejnego fragmentu mojego ogrodu. Czyli zagospodarownie południowej części...
Jak zwykle historia się u mnie powtarza i rabata powstała przypadkiem.....
Zaczeliśmy od żywopłotu z ligustra, bo nasz piesek uwielbiał sie na spacerach w takie czochrać.... jak to zabawnie wyglądalo. Jego ogród, jego żywopłot. By miał od razu w co się czesać, zakupiliśmy ile tylko było w szkółce sadzonek ligustra, ale na cały bok ogrodu niestety nie wystarczyło.
A teren wyglądał tak, a otoczenie niezbyt ciekawe:
Przed pierwszymi opadami śniegu udało się posadzić sadzonki, potem posadziliśmy kilka koreanek, bo nie było pomysłu co z nimi zroibć. Wtknęliśmy je gdzie popadło (z myślą, że jak coś wymyślimy to je przesadzimy). Oczywiście dosadziliśmy dalej żywopłot z ligustra.....ale przyszedł dylemat jak to zrobić.... Koreanki pięknie rosną, za koreankami rośnie góra śmieci z budowy do wywiezienia na wysypisko ... Podjęłam decyzję, omijamy łukiem koreanki (przecież ligustr można ciąć na dowolną wysokość), a tym bardziej omijamy górę śmieci.... Niestety z tego etapu brakuje mi dokumentacji fotograficznej, bo naprawdę nie było co fotografować..nawet dla takiego zapaleńca jak ja. Aby zatkać pustkę półokręgu za ligustrem dosadziłam pęcherznice i prezent od mamy czyli irysy i liliowce. "Wymarzone" miejsce dla tych kwiatów.... na szczście wybaczyły mi i po przesadzeniu przestały się gniewać i pięknie rosną...ale to będzie za 2 lata.
Stan na 04 kwietnia 2009:
Jedne przed Wilkanocą pieczą placki, a ja nabrałam zapędu do zrobienia rabatki pod oknem.. syn przywióżł mi w prezencie świerczka. Czego ta ja nie wymyslę, aby od kuchni trzymać się jak najdalej
I 13 kwitenia po wywiezieniu górki śmieci stwierdziłam, że już można cyknąć fotkę...
Nawet uwieczniłam moją wielkanocną rabatkę..jak było na niej pusto. Piszę było pusto, bo nie jest i niczego więcej w drodze wyjątku już na niej nie dosadziłam (zwracam uwagę, że to jedyne miejsce , które pozostało bez zmian od początku istnienia).
Miłośnicy rh wybaczcie mi zbrodnię jaką zrobiłam biednemu krzewowi....od południa, na patelni południowej ściany....ZGROZA!!! Dwa różaneczniki w klombie miewają się bardzo dobrze, mają cienia aż za dużo. I tu podziękowanie Rysiowi z Tarnowa za pomoc w rozwiązaniu tego problemu. Przyjdzie wiosna i rach-ciach-ciach....nożyce w dłoń.
Ale wrócmy do 2009 roku: