Aniu,witam się wiosennie.Dzisiaj wyczytałam,ze wiosny ma nie być w tym roku,tylko od razu lato.Nie mam nic przeciwko temu,kocham słońce nawet największe.
Aniu wiosna musowo i do Ciebie zawitała i przy różach masa roboty już jest bo każdy krzaczek trzeba doglądać - ciekawa jestem ile masz róż ? nawet nie zgaduję
Renatko, już zauważyłam, Tomasz się jednak stara, żeby było zawsze coś fajnego .
Każda róża szczepiona, nawet ta najodporniejsza ma jeden wrażliwy punkt - miejsce szczepienia właśnie. To najwrażliwszy punkt i niezależnie od odmiany musi być chroniony.
Raubritter to róża niepowtarzająca kwitnienia, potrzebuje wiele miejsca i kilku lat, żeby wyglądała tak, jak na zdjęciach.
Aguś, piękna ta trawa, dzięki za nazwę, właśnie coś takiego mi się jeszcze marzy mieć w ogrodzie .
To wcale nie jest tak mało
Urszulko, dzisiaj była wyjątkowo piękna, dziękuję .
Oczywiście wzajemnie .
Aniu, trzeba kupować róże bez kolców, pod takie można wchodzić .
Jakieś tam foto zrobiłam, ale ja to nieprzewidywalna jestem i nie zawsze aparat nadąża za moimi działaniami .
No pewnie, tak jak parkowe. Zalecam ciąć z 1/3 wysokości albo prościej mówiąc, powyżej połowy, nie poniżej.
Ten grzyb to mączniak, nie atakuje wszystkich róż, niektóre odmiany są na niego bardziej podatne, inne mniej.
Na mączniaka wystarczy oprysk środkami domowymi, czyli woda z mlekiem lub z sodą. Ale trzeba go powtarzać do skutku.
Teraz, na takie kłopoty pomoże miedzian, dopóki róże mają pąki liściowe ale nie maja jeszcze w pełni ukształtowanych liści.
Ciekawa jestem, co to za odmianę zaatakował ten mączniak, bardzo wrażliwa na niego jest Excelsa.
Pnących róż, dopóki młode staramy się nie ciąć, pędy trzeba poprowadzić odpowiednio, jak najbardziej w poziomie i jak pojawi się biały nalot - opryskać dwu lub trzykrotnie.
Aguś, takie róże są zazwyczaj pół na pół w donicach, czyli połowa miejsca szczepienia jest zakryta, posadź je ciut głębiej niż są teraz i będzie ok. Za głęboko też nie dobrze .
Bożenko, wcale nie tak daleko , powiem Ci, że swego czasu byłam w Twoich okolicach po mojego Romka, to ok. 300 km od nas, ale droga szybko zleciała .
Czyli dzisiaj razem byłyśmy w swoim, ogrodowym żywiole, ależ to wspaniałe uczucie .
ja jutro idę do pracy, do domu wrócę dopiero ok. 21.00, więc dzisiaj byłam w ogrodzie do oporu.