Oj, Gosia

, dziękuję. Na zdjęciach wszystko wygląda trochę inaczej niż w rzeczywistości. Ogródek wydaje się jakiś większy. Naprawdę jest maleńki. Nie umiem zrobić takich zdjęć, żeby wyglądał, jak prawdziwy. I takiego sprzętu też nie mam. Lubię swój ogródek i ja się w nim czuję dobrze, chociaż murek jest paskudny, płytki na tarasie brzydkie i nigdy bym takich nie wybrała z własnej woli, a w gazonach mam wysypany, o zgrozo, biały żwirek. Ale żwirku nie wyrzuciłam, mnie tu nie było a on już był, więc ma prawo stałego pobytu.

Przyzwyczaiłam się do minusów, pogodziłam z ograniczeniami a cieszą mnie plusy.
Od marca do mrozów stale coś tutaj kwitnie. Nawet teraz, w październiku, wieczorami pachnie smagliczka i przylatują nietoperze do kobei.
Smutno by nam było siadać na tarasie i patrzeć tylko na murek. Co do potencjału, to bym się zgodziła, tu by mogło być bardzo ładnie, ale to już trochę innych środków potrzeba i remontu na początek.
Na kolejnych wynajmujących niestety nie ma co liczyć, widok tego co Amerykanie mają w ogródkach nie pozostawia złudzeń, więc chyba ogródka w tej postaci nie zostawię i przynajmniej część roślin zabiorę.
W bardzo niezwykłym miejscu byłam dzisiaj - spędziłam kilka godzin w ogrodzie botanicznym w Blanes. Nigdy wcześniej nie byłam w takim ogrodzie botanicznym, śródziemnomorskim. Nie znam nazw wielu roślin, które tam rosną, ale nie czytałam tabliczek. Szkoda tam czasu na poświęcanie uwagi tabliczkom.
nie wszystko co rośnie w ogrodzie botanicznym w Blanes jest egzotyczne:
ale jednak na ogół jest (to nie są malutkie jabłuszka

):
a to najpewniej Piękna i Bestia: