Eee, nie warto, Aniu. Koniec czegoś to zawsze jednocześnie początek czegoś innego. I tego się trzymajmy. Dobrze że się nie przeprowadzasz do przytulnego mieszkanka w bloku, takiego na przykład 45 m2, trzy pokoje, bez balkonu A znałam takie osobiście, przestronne jak nie wiem co Toby dopiero było ciężko.
Cudne to jest Weroniko w rzeczywistości. Szkoda, że nie możesz zobaczyć.
Fotobloga? Chyba nie bardzo. Za mało systematyczna jestem. Tutaj to jak wpaść i porozmawiać ze znajomymi. Jakoś inaczej. A tak po prostu umieszczać w sieci?
Twój mi się podoba, zaglądam czasem, także na kilka innych, ale sama chyba się do tego nie nadaję.
OOOOO Bratnia dusza!
To nie jest kwestia systematyczności - moim zdaniem
No własnie - tak po prostu umieszczać w sieci... też mnie to nie konweniuje
Ja czasem ma straszliwe opory by pokazać cokolwiek z mojego ogródka tutaj
Kiedys napisałam nawet, że czuję się jak żaba, co nogę podstawia, jak konie kują....
U mnie to jednak jest kwestia systematyczności.
Mam takie coś w rodzaju pamiętnika, który pisałam jak urodziłam pierwsze dziecko. Bardzo szybko się te wszystkie ważne momenty zapomina. Na początku jeszcze w miarę pisałam, ale potem coraz gorzej z tym było. Potrzebny mi odzew, który motywuje żeby zajrzeć, uzupełnić. No a pamiętnik się nie odzywał I na fotoblogu odzew pewnie byłby nikły. W każdym razie w moim przypadku.
A pokazywanie czegoś w sieci w ogólnie dostępnym miejscu to jeszcze inna sprawa.
MI się nie wydaje, że trzeba być systematycznym, ani że trzeba coś na siłę pisać, ani gromadzić komentarzy... Natomiast dzięki zdjęciom chyba można rozwijać nie tylko własną wyobraźnię i uwagę na detale życia. Troszkę się wyluzować z gonitwy, powagi, obowiązków, bycia dorosłym i odpowiedzialnym. Oczywiście jak zapytacie po co, to powiem że właściwie po nic, bez sensu. Bo i po co nakrywać obrusem stół, dodawać dobrane kolorem serwetki, układać ciasteczka ładnie na eleganckim talerzyku? Ale z drugiej strony właściwie czemu nie?
Ogólnodostępne czy nie, mi jest wszystko jedno, upycham zdjęcia w swoim komputerze, w końcu je kiedyś wyrzucę, przecież nie będę ich w albumy układała dla własnej satysfakcji, dlatego mogę też wrzucić je do sieci.
A Twoje Ewo wydają mi się robione naturalnie i bez wysiłku a za to z dużą wrażliwością i uwagą na otoczenie, stąd sugestia.
Debro jak już wspominałaś każdy niech działa na swój sposób i upodobanie na pewno bez trudu stwierdzisz, że mnie już bardziej zdjęcia, niż ogródek ciekawią, choć zaczęło się od ogródka. Ty zaś z dużo większą powagą i rozmysłem działasz u siebie i dobrze. Generalnie dobrze się bawmy i już : )
To jest bardzo miła sugestia, Weroniko, a także duży komplement. Bardzo Ci dziękuję.
Nie chciałabym też, żebyś się poczuła skrytykowana, bo czasem mam takie wrażenie, że się tak troszkę ze swoich zdjęć tłumaczysz. Zupełnie niepotrzebnie. I tu się rozpiszę, a nieczęsto mi się zdarza:
"Po nic, bez sensu" - dokładnie po to ma się przecież hobby, żeby robić coś co się lubi i co jest niepotrzebne, bo w tym życiu "na poważnie" robi się mnóstwo potrzebnych rzeczy, a co najmniej połowa z nich jest nudna Hobby pozwala odpocząć. Hobby jest tylko dla siebie i nie dlatego, że trzeba. I dlatego nie jest bez sensu. Ludzie robią najdziwniejsze rzeczy. Fotografia to jest bardzo normalne hobby w porównaniu z wieloma innymi Mam znajomego, który fotografuje samoloty. Ekscytuje się wypadami do Frankfurt Hahn, robi podchody pod lotnisko, a na forach fascynatów wymieniają się uwagami komu i co udało się sfotografować, rzucając przy tym parametrami technicznymi. Dla przeciętnej osoby niepojęte. Zasadniczo niczemu nie służy. Ale jednak im do czegoś się przydaje. Może własciwie to nie jest takie dalekie od zainteresowania Bogdzi ptakami? Od radości z "upolowania" na zdjęciu rzadkiego okazu?
A po co zdjęcia pokazywac na blogu? Bo i tak masz Weroniko szeroki krąg odbiorców, którzy na nie czekają, i miałaś ich już przed założeniem bloga, a na blogu masz dodatkowo tematyczną swobodę. Twoje zdjęcia są piękne i myślę, że są na niejednej tapecie w niejednym komputerze. To są takie zdjęcia nie "informacyjne", a raczej malarskie. One zdecydowanie sa przejawem twórczości a nie tylko dokumentacją rzeczywistości. Zwłaszcza te aranżowane, z bukietami kwiatów, kompozycjami przedmiotów. Bardzo dobrze, że się nimi dzielisz, bo przynosisz innym radość, pokazujesz to czego by nie zauważyli. Schowane w komputerze marnowałyby się. Ktoś kiedyś napisał odnośnie fotografii (nie pamiętam kto), że wyczucia kompozycji nie można się nauczyć. Szkodaby było zmarnować to które masz , a w Twojej pracy zawodowej to ono pewnie leży odłogiem.
Można zdjęcia robić "do szuflady", oczywiście ( jak i umieszczać tam przejawy każdej innej twórczości), albo można się nimi dzielić. To już chyba kwestia wewnętrznej potrzeby. To taki odwieczny dylemat - po co człowiek tworzy? dla siebie? z wewnętrznej potrzeby? czy dla innych ? a jak dla innych, to dlaczego? bo potrzebuje uznania? No, to jest chyba normalne. Spece od pozytywnej motywacji nie napisaliby tylu książek, gdyby było inaczej
Ja myślę, że tworzy jednak bardziej z wewnętrznej potrzeby, natomiast upublicznia swoją twórczość z różnych powodów. I one wszystkie są w porządku. I nie trzeba się z tego wcale tłumaczyć.
Ja sama mam troszkę inne podejście do zdjęć. Są takim zatrzymaniem chwili. Rzadko robię zdjęcia aranżowane. I często są technicznie takie sobie, bo np. trzymałam aparat jedną ręką (a jest cieżki), albo nie chce mi się iść po statyw bo leży na szafie. Ale dla mnie są ważne. Gdyby na przykład to zboże w trawach chcieć uwiecznić tak naprawdę ładnie, trzebaby tam zatargać statyw. Ale mnie chyba nie jest to potrzebne. I tak już będę pamiętała jak wyglądało.
Moje dzieci mają takie pudełko ze "skarbami", pełne najrozmaitszych pamiątek: kamyczków, muszelek, naklejek, połamanych samochodzików. Kupa smieci. Wyciagają to sztuka po sztuce i już wszystko pamietają: tę naklejkę to dostali tutaj (7 lat temu), a tamto przywieźli skądśtam (jak mieli dwa lata). To są takie ich zatrzymane wspomnienia. Najstarszy ostatnio przypomniał sobie jak kupował straszną różową wuwuzelę (właśnie ją bezlitośnie usunęłam w ramach remontu, przerażona możliwością przechwycenia jej przez Najmłodszą), a miał wtedy niecałe trzy lata. Ale musi to pamiętać bo opisał, gdzie ją kupowaliśmy.
W pewnym sensie założenie bloga byłoby dla mnie takim pudełkiem, na pewno lepszym niż na przykład pisanie w laptopie ilustrowanego pamiętnika tylko dla siebie , ale ponieważ z zasady nie umieszczam w sieci na przykład zdjęć dzieci, to już nie mogłabym tam wrzucić wszystkiego. Nie wiem, pomyślę. Chyba jestem zbyt dużą introwertyczką, jak na prowadzenie bloga. Może mi się zmieni? Wątku o ogródku też nie miałam w planach. W fotoblogu fajne jest to że można podzielić się z innymi czymś pięknym, co się widziało, ale nie jestem pewna czy ja mam aż taką potrzebę tego podzielenia się, a i zdjęcia też nie są aż takie świetne. Dokładnie tak jak Weroniko napisałaś - robione bez wysiłku, ale to po nich widać. Wątek tutaj to trochę inna sprawa, bo można w nim sobie właśnie pogadać, spotkać znajomych (którzy na dodatek mówią po polsku), a nie tylko coś pokazać.
Uffff, ten post to mój rekord. Poprzedni dotyczył produkcji kartonowej kuchni.
Brawo, Ewo. Myślę bardzo podobnie. Nie będę cytować i parafrazować. Też nie potrafię dzielić się bardziej prywatnymi zdjęciami, a niektóre fajne są
Post o kuchni pamiętam bardzo dobrze, hi hi.