Mamy znajomych - on leśniczy. Mieszkają w głębokim lesie, idylla dla nas mieszczuchów.Można było wpaść na ognisko, zrobić kulig i ...wracać do siebie.A oni z 2 dzieci zostawali.Najgorsza była zima i wielkie śniegi i np.samochód zepsuty .Kiedyś mąż w Wigilię spotkał go w mieście bo zabrakło mu chleba czy coś tam i musiał przyjechać do miasta .Samochód się zepsuł a śniegi wielkie.Podwiózł go ale wtedy obiecaliśmy sobie,że nigdy nie zrobimy i sobie i dzieciom takiej krzywdy.
Teraz mieszkam na wsi , do miasta niedaleko i o ile uwielbiam wiosnę, lato i wczesną jesień to zima jest dla mnie wielkim utrapieniem.
Trzeba się zastanowić zanim podejmie się taka decyzję.O Bieszczadach chyba każdy marzył

my też