Widok opuszczonych drzew i truskawek w trawie to bardzo przygnębiająca rzecz. Kiedyś byłam na mazurach i od czasu do czasu jeździliśmy konno po okolicy i kiedyś trafiliśmy na opuszczoną wieś w środku lasu prawie. Dosłownie ze cztery chałupy i wokół nich sady, jakieś krzewy, wszystko zarośnięte trawa po pachy. Ni e wiem dlaczego zawsze w tym miejscu zapadała cisza - nikt jakos nie miał nic do powiedzenia, za to wszyscy patrzyli na to meijsce z jakimś takim szacunkiem zmieszanym z lękiem. Natychmiast przychodza na myśl Ci ludzie, którzy posadzili te opuszczone drzewa - jak je sadzili, jak o nie dbali i jak je zostawili. To chyba taki archetyp.
pozdrawiam
Agato, jak ja cenię te Twoją intuicyjną wrażliwość, umiejetność uchwycenia istoty sprawy, chociaz przeciez nie do końca potrafię, mogę opisać rzeczy, o których piszę.
Ja wczesniej doznawałam podobnych refleksji przemieszanych z jakimś dziwnym żalem podczas aukcji w Anglii. Planując urządzenie na nowo mieszkania w Polsce, zakochawszy się w stylu 'period leaving', style łączącego stare z nowym, namiętnie uczestniczyłam w aukcjach staroci, organizowanych przez rozmaite domy aukcyjne w całej Anglii.
Była to też wspaniała okazja do wędrówek, szczególnie po Surrey, mojej ukochanej części Anglii.
Zdarzało się, a nawet było to normą, że sprzedawane przedmioty pochodziły z likwidowanych domów osób zmarłych.
Kiedyś wręcz poraziło mnie biureczko, w którego szufladach było wszystko co jego dawny właściciel tam przechowywał.
W jednym z biurek, które kupiłam, (siedzę przy nim aktualnie natrafiłam po kilku latach na ukryte w czeluściach zdjęcia rodzinne i srebrną łyżeczkę z monogramem.
W innych przypadkach - np pudełko na drobiazgi, wszystkie broszki,z apinki, sznureczki jego właścicielki.
Kiedys aukcja była bezpośrednio w takim opróżnianym domu. W jednym z pokoi 'walały' sie albumy pełne rodzinnych zdjęć, nawet nie były na sprzedaż, leżaly jakby przygotowane do wyrzucenia....
Ewo, cieszy przeogromnie, ale ja to widzę raczej jako wyjątek potwierdzający regułę, niestety.
Bezimienność, anonimowość sieci rodzi, wyzwala straszliwe potwory
Co do września - mam absolutnie zielone światło od Zarządu naszego Ogrodu. Dom Działkowca do pełnej dyspozycji, zwiedzanie ogrodów z przewodnikiem, otwarte ogrody i właściciele opowiadający o swoich roslinach, częstujacy zbiorami (wrzesień!), grill i długie Polaków rozmowy....
Napisałam do Danusi z prośbą o zgodę na utworzenie nowego wątku poswięconego spotkaniu, czekam na odpowiedź i potwierdzenie, że SAMA SZEFOWA - jka czas pozwoli - też może weźmie udział.