Dzięki kobitki

Alu, na pędraki to raczej chemia, ale jesienią. W zeszłym roku nie stosowałam, bo najchętniej w ogóle bym nie stosowała chemii, ale chyba się nie da. Jakiś czas temu natrafiłam na jakąś publikację leśników, którzy sprawdzali doświadczalnie skuteczność różnych środków. Nicienie dobre, ale w warunkach laboratoryjnych. W realu trudno utrzymać odpowiednie dla nich warunki i szybko giną. Najskuteczniejsze okazało się spacerowanie w butach aeracyjnych

Póki co podlewam świeżo posadzone roślinki gnojówką z wrotyczu, rozglądam się za butkami, a na jesień pójdzie Dursban. Tyle że to taka walka z wiatrakami. Jesienią zatłukę co się da, z pożytecznym robactwem włącznie, a wiosną z lasu przyleci stado chrabąszczy i mamy powtórkę z rozrywki.
Polinko, o Twoich zmaganiach ze zdobniczką czytam na bieżąco i podziwiam za upór. Mszyce to nam raczej nie straszne, bo chemia skutecznie je tłucze. Zresztą z mszycą to i naturalnymi środkami można próbować walczyć, ale z innym robactwem jest niestety problem.
Olu, ja też krety wielbię, ale niestety psy sąsiadów już nie