śliczne hościątka, słodkie, jak duże mają być docelowo?
cudna kota, zapuszcza się dalej po za ogród?
hmm, dlaczego ja nie mam żadnych dzwonków... piękne zdjęcia
Bożenko, masz rację oczywiście. Szybko o tym się przekonałam. Nie dość, że pracę się wkłada, modlitwę i zaklęcia również, to i tak pada, albo cos zjada, albo gradobicie, etc Ale lubię tę pracę, to trochę tak jakby się przenosić w inne sfery, gdzieś tam sobie bujać w obłokach, choć tak blisko ziemi. Sprzeczność sama w sobie, a jednak.
Trzymam kciuki za wysiew, Agnieszko!
Z tymi dzwonkami to trochę taka dziwna sprawa, mi te moje pierwsze, takie z 50 cm, pokaźne (a cudne były, nie znam niestety odmiany)padły właśnie od wilgoci, gdy utrzymywały się zbyt długotrwałe opady. Oby Twoim wszystko podpasowało
W tym roku zakochałam się w tych drobniusich, okrągłolistnych, delikatnych jak chmurki. Ale co tam! Wszystkie uwielbiam, taka prawda!
Oj, oby. U mnie mają niestety za dużo słońca, kiedyś będą w cieniu, ale obecnie - mają dość kiepskie warunki.
Muszę do Ciebie koniecznie wpaść, podglądałam Cie na pewno, przepraszam O ile dobrze pamiętam, podpowiadała Ci Asiach i bardzo podobały mi się jej rysunki. Ale nie wiem, co się działo ostatnio.
Oj, właśnie, hosciątka A to jedna z największych host, tj. abiqua drinking gourd. Obecnie nic jej nie przypomina: ani rozmiar liści, ani tym bardziej ich kształt. No może kolor tożsamy. To mnie martwi, może to nie ta hosta?
Monika, przecież z dzwonkami nic straconego na szcześćie! Bo to jak w ogrodzie - zawsze można coś dosadzić i już będziesz miała
Kotka, jest taka na wpół dzikawa, bardzo indywidualistka i bardzo niepokorna, humorzasta (tak jak widac na zdjęciu), niestety pazurem lubi zahaczyć. Czego u kotów szczerze nie znoszę. Ale tez muszę tolerować. Nic innego nie pozostaje, zwłaszcza, ze tłumaczę to jej trudną młodością z małymi dziećmi, które na nią "nie pluły, tylko kopały".