Dzisiaj napiszę co udało mi się zdziałać, zdjęcia wkleję jutro, bo po ciemaku już nie udało się zrobić

Dziś zrobiłam coś, co do końca wydawało się, że jest niemożliwe, a mianowicie - PRZESADZIŁAM CISY



Na razie tylko dziesięć czyli połowę, ale to co najważniejsze już zrobione. Calutki tydzień męczyłam się z przygotowywaniem miejsca. Codziennie po godzince po pracy kopałam i wydzierałam darń. Najpierw miało być gdzieś indziej, ale tam nie można nic robić, bo mają być na wiosnę pracę ziemne w związku z kanalizacją. Wydarłam darń, skopałam prawie 10 m rowu, wymieszałam ziemię zgodnie z instrukcją Toszki: dodałam żwirku (piasku właściwie), kompostu, obornika końskiego przekompostowanego i mączki bazaltowej. Widłami amerykańskimi ( przyjacielem kobiet

)przekopałam cały rów i ....... posadziłam. Sama. 10 cisów. Każdy około 1,30 m. Słuchajcie nie wierzę, że to zrobiłam. Jestem padnięta

Ale szczęśliwa

A.... i jeszcze różę od teściowej posadziłam i kompost przewaliłam w jednym kompostowniku. O matulu, ja dziewczyna z miasta jestem, nieprzywykła do takich poświęceń, paznokcie mam pomalowane

Już chyba zdarłam

Ale jestem szczęśliwa

