Violu, jak brzozy ruszyłaś, to trawkom też nic nie będzie. Sadź, jak wiesz, gdzie.
Tak się wczoraj odgrażałaś, że mnie dziś też na przesadzanie wzięło, a że sama bym nie dała rady, dziś przetestowałam inną taktykę wobec M

Najpierw zaczęłam kompost przewalać, taki dziś miałam plan. Jak się już dostałam do powiedzmy "złota", załadowałam taczkę i pojechałam przesadzać berberys wgłąb rabaty. A, zapomniałam powiedzieć, że najpierw M ściął derenia, bo na jego miejsce miał trafić berberys, a ja się uparłam, ze więcej robić nie musi:
1. Wiem kochanie, że masz swoją robotę, ja sobie korzenie pomału wykopię

2. (10 minut później) Kochanie, ja jednak nie dam rady ich ruszyć, pomożesz?
3. (korzenie zostały wykarczowane przez M)
4. Wiesz, tą taczkę ziemi kompostowej tu wsypię w dołek. ( M wsypał )
5. To może mi jeszcze tego berberysa podkopiesz, ja go przesadzę.
efekt końcowy - berberys przesadzony przez e-Ma