W piątek skosiłam prawie całą działkę - został tylko kawałek na tym "dzikim placu". Sporo mamy koszenia, całość to kilka godzin, ale ja uwielbiam kosić. A jeszcze bardziej lubię ten widok równiótkiej powierzchni i tej zieleni - wtedy przysiadam i cieszę oczy.
Powiedzcie czy Wy lubicie pracować w ogrodzie w rękawiczkach? Bo ja nienawidzę - wolę robić gołymi łapkami. Tylko, że później ręce, paznokcie w opłakanym stanie. Ostatnio zmuszałam się do tych rękawic, bo wczoraj byliśmy na chrzcinach, jestem chrzestną u córci mojej siostry. Ale coś mi nie idzie robota tak jak trzeba jak mam ubrane rękawice. Chyba muszę jakoś je polubić.
Wczoraj siostra dała mi dwie Coniki, które całkowicie ususzyły się na balkonie. Jednak jedna z nich zaczęła zielenić się na czubku, więc obciacham te puste gałązki, a na górze niech rośnie sobie stożek. Może w gruncie przeżyją.
W sobotę wychodzę z dziećmi na podwórko, a w progu czeka jakiś gość - mała żabka, hmmm a może książę skoro taką drogę przebył i przywędrował prosto pod próg.

Schwytaliśmy księcia do wiaderka i przenieśliśmy do jego królestwa - do stawu.