Kasiu, Tutku - ja mam ogrodzony teren. No prawie- jest malutki kawałek do pociągnięcia ale muszę przyciąć drzewa i krzaczory sąsiada. Ale wczoraj to ja byłam gotowa całą tą siatkę zdejmować. Płaczemy na suszę, bo kwiatki usychają. A dla zwierzaków to walka o życie. Po wizycie tych maluchów spojrzałam innym okiem na okoliczne pola. Wszędzie pustki- truskawki pościnane (zawsze jakieś soczyste zielsko w nich było), zboża suche gotowe do żniw, miedze wysuszone opryskami lub suszą, lasy wycinane... I młode pyszczki do wykarmienia przez wychudzoną i odwodnioną sarenkę.

Święta prawda A zwierzyny w lasach dużo, nie to co kiedyś.

Bardzo przykro patrzeć na tak spragnione zwierzę, szczególnie gdy prowadzi młode
Pamiętam młody ogród zakładany przed laty i właścicielka (uwielbiająca wszelkie zwierzęta) jeden bok działki zabezpieczyła wykarczowanymi pniami i gałęziami z wykarczowanego sadu. Inaczej miała zimą wygryzione wszystko do ziemi.
Tu jest większy problem, bo i jedzenie i woda potrzebne.

Ania znam te dylematy Ostatnio chciałam eMusia namówić by do rowu za ogrodzeniem wstawić wiadro z wodą, codziennie sarny szukają w nim wody, ale się nie zgodził bo w pierwszym roku sadzenia roślin sarny zjadły wszystko do korzenia i powiedział, że zapraszał ich nie będzie, a mnie smutno i żal bo gdzie się mają napić, a znowu fala upałów idzie
Woda tylko w naszych oczkach, ptaki korzystają na całego.....ja tylko dolewam.

Kochani tylko nie myślcie, że mam zamiar oddać ogród w posiadanie sarenkom czy tym podobnym bestią. Nie o to mi chodzi żeby moja praca i kasa, a przede wszystkim prezenty szły na marne. Poprostu zastanawiam się, gdzie przebiega ta wąska granica współistnienia.
Za 'starego' leśniczego w środku lasu były całe połacie kukurydzy i ziemniaków dla zwierząt. Od kilku (-nastu? ) tylko wycinki całymi hektarami. Przepraszam - oficjalnie to się nazywa 'zmiana polityki leśnej'. Ale i na polach widać ogromną różnicę. Pamiętam jak jako dzieciak zachwycałam się makami i chabrami na obrzeżach zbóż i miedzach. Ach, te wianki z nich wyplatane przez ciocię... Te dzikie jabłonie, grusze czy jarząby w oddali...
Teraz dążymy do jakiejś chorej sterylności. Nie mówię, żeby wszędzie dookoła rosło zielsko do pasa czy zagłuszały krzaczory. Ale o w racjonalny sposób wyważone proporcje. Musimy sobie zdawać sprawę, że jesteśmy zależni od tej szeroko pojętej fauny i flory. A to trochę jak system naczyń połączonych - jedno ma wpływ na inne.
Czy myślimy na przykład o tym, że to 'zielsko' na miedzy to również zioła itp rośliny stanowiące naturalne leki dla zwierząt. Nie jest zastanawiające, że coraz to nowe zarazy i plagi wybuchają? Nasze prababki używały naturalnych metod leczenia czerpiąc wiedzę z natury. Zwierzęta też tą wiedzę magiczną posiadają. I korzystają z tego. Tylko my im tą szansę odbieramy.

Jak nie zaczniemy patrzeć szerzej to będziemy wp... (jeść) żarcie z drukarki. Tylko czy napewno tego chcemy? Dla nas, naszych dzieci czy wnuków...
Jesteśmy Homo... sapiens (podobno) - to z tego korzystajmy.

Sarenka ma wychodzić z lasu za pokarmem, to chyba jest celowe działanie, myśliwym będzie łatwiej ... Już i tak wszystko pod nich, mogą praktycznie strzelać gdzie chcą.

Smutno mi

wczoraj to wykonanie ody bardzo mnie na duchu podniosło, tyle że to facebook

Oj biedne te zwierzaki
Współczuje strat
Przeskakują przez ogrodzenie ?
Kurcze...,to leśniczy powinien zadbać by miały co jeść i pic a nie okoliczni mieszkańcy...

Aniu tak sie zeźliłam patrząc na te fotki u Ciebie i na sytuację u nas, ze zadzwoniłam do naszej gminy i dowiedziałam się, ze to koła łowieckie powinny o to zadbać by zwierzyna miała co jeść w zimie , a latem co pić i Gmina u nas zwróci uwagę Łowczemu. Może i u Was jest takie koło i trzeba by nacisnąć na nich by zadbali. Ciekawe czy zauwważę u nas jakieś efekty dzisiejszej rozmowy.

Oooo, podoba mi się podejście Sylwii. Aniu, może to dobra droga i u Ciebie?