Udało się wyjechać na sobotę i kawalątko niedzieli. Jest trochę dobrych wieści, trochę złych. Zacznę od złych. Polegujący cis (nawiasem mówiąc najładniejszy), okazał się być bezkorzenny. Zeżarte korzenie, zostało kilka, takich "włoskowatych". Wsadziłam do ziemi, choć dobrze wiem, że nic z tego nie będzie. Uciachałam krótko (nie chcecie wiedziec jakich słów przy tym używałam). Podlałam. Będę czekać, okaże się czy na zgon ostateczny czy na cud. Krzewy porzeczek dwóch i jednego agrestu bezkorzenne. Przygotowane do spalenia. Rzeczki szafirków nie będzie. Krety byszują wszędzie, choć to powinnam napisać, gdzieś pomiędzy złymi, a dobrymi wiadomościami w kontekście odnalezionych jesienią pędraków chrząszcza majowego. Krety dostały "wolną rękę" od moi i niech tam się stołują, do czasu, aż nie wyjedzą nieproszonych gości.
____________________
Komendówka