Po troszku działam, choć jednak wolniej, niż do tej pory

Czuję już lekkie zmęczenie, choć motywuje mnie to, jak rośliny ładnie rosną, jak szybko się zmieniają.
Wokół tarasu będzie tak: u góry nieformowany żywopłot z bordowego berberysu atropurpureum nana, wzdłuż dłuższego boku (8m) przerywniki w postaci 4szt tuji golden smaragd, a na krótszym boku jeszcze 2szt. Jak za kilka lat wyrośnie za wysoka, przesadzę ją w inne miejsce. Póki co jestem zachwycona jej kolorem, jest przepiękny! Ani zbyt żółty, ani zbyt zielony i absolutnie nie jaskrawy. Jest bardzo elegancki
Lawenda zostanie, muszę ją jeszcze rozmnożyć, bo ciągle mam za mało. Na szczęście to mi idzie, bo z sadzonkowania iglaków nic mi nie wyszło, ususzyłam wszystko...
Zostaną też na skarpie miniaturowe kosodrzewiny.
Mam zatem z kolorów ciemną zieleń (kosodrzewina), jasną złotawą zieleń (golden smaragd), bordo (berberys) i sezonowo fiolet (lawenda). Może jeszcze zostawię moje azalie geisha orange - z lawendą się nie pogryzą kolorem, bo kwitną w innym czasie.
Dla żółtawych jałowców płożących, pięciorników i rozchodników raczej poszukam innego miejsca w ogrodzie.
Na razie na skarpie rośną już nowe rośliny (choć jeszcze nie wszystkie) i jeszcze stare, więc misz masz jest totalny. Póki co wygląda to tak:
Na brzegu tarasu - tam, gdzie nie będzie tujek ani żywopłotu z bordowego berberysa - posadziłam berberys golden rocket, po całej długości. Bardzo mi się podoba kontrast czerwonych owoców i żółtych liści.