Nie bardzo mam czas na pisanie w innych watkach, ale na bieżąco podczytuję te ulubione. W każdym pojawia się problem suszy.
I takie mnie smutne myśli naszły.
W mojej okolicy zakład wodociągowy od dłuższego czasu apeluje o oszczędzanie wody pitnej. Proszą, aby nie napełniać basenów, nie podlewać upraw rolnych i trawników, nie myć samochodów. Coraz więcej gmin wprowadza takie ograniczenia. Wody zaczyna brakować do codziennego życia. Przywykliśmy traktować wodę w kranie jako pewnik.
Coś mi się zdaje, że czeka nas zmiana przyzwyczajeń.
Opadów naturalnych jest niewiele, ale wciąż są. Zwykle gwałtowne, pod długim okresie suszy. Ziemia nie jest w stanie ich wchłonąć i większość ląduje w kanalizacji ulicznej. Na zmarnowanie. Przy domach utwardza się powierzchnie na podsypce betonowej, niewiele osób odprowadza wodę z rynien do zbiorników, większość chce mieć idealnie zielone trawniki, basen, automatyczne nawadnianie, czyściutki samochód.
Wody gruntowe zanikają.
Może trzeba się wsłuchać w głos Toszki, która zaleca sianie trawników z dodatkiem mikrokoniczyny. Są bardziej odporne na susze. W opinię Mrokasi, która proponuje sadzenie roślin odpornych na długotrwały brak opadów: perovskiej, rozchodników, lawendy i jukki.
Wszyscy tu kochamy przyrodę. Może powinniśmy być awangardą zmian?
Rzadko używam wody wodociągowej w ogrodzie. I zawsze, kiedy to robię, mam olbrzymie wyrzuty sumienia.
Gaura (znosi suszę

)
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz