Dziś była ładna pogoda w związku z tym udało mi się trochę podziałać. Pomalowałam dwie kratki na róże - straciły okropny zielony kolor i stały się czarne, tak jak inne kratki metalowe u mnie w ogrodzie. Mały krok w kierunku jednorodności

ale teraz to różę zaplotę po zewnętrznej stronie a nie od środka

ciężko odpiąć 2 metrowy pęd.
Udało mi się sprzątnąć zaledwie 1 rabatę ale za to dokładnie, poprawek nie będzie. Wycięte i wygrabione wszystko. Zaczęłam cięcie róż. Wiem, że za wcześnie ale cięłam tylko te, które są w zacisznych miejscach. Trudno. Forsycja u mnie już żółty kolor pokazuje. Niestety mam 2 róże z pędami w kropki. Co ciekawe plamistości nie było na liściach, tych które jeszcze się na nich ostały. Cięcie było bardzo drastyczne. Trzeba będzie oprysk zastosować. Nie wiem czy uda się je uratować. Octanisept na sekator stosowany z każdym cięciem nowego krzaczka. Jednak źle zrobiłam, że zostawiłam liście na rabatach. Przy mojej wilgotnej ciągle glinie to był zły pomysł. Potem wpadła Mrokasia i dzięki niej miałam darmową siłownię. Następnym razem jak bambus będę dzielić to od razu młotek wezmę. Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Nie mogłam ręcznie ani nożnie wbić noża w karpę. Normalnie ręce mnie potem bolały

)
I tak niedziela minęła, sama nie wiem kiedy. Zmęczenia materiału nastąpiło w takim pozytywnym sensie

zdjęć brak bo skończyłam po ciemku