O rety dzięki
Sporo z tych frustracji niekoniecznie stricte ogrodowych.
Pierwsza frustracja - teściu nadal nie zrobił nam schodów między poziomami. Żadnego fachowca na ten rok już nie dorwiemy. Zresztą nikt się nie chce podjąć takiej roboty - kończenia tego, co ktoś zaczął. Więc jest środek lata, a ja nadal nie mam nawet trawy pod domem... jedynie rośnie perz, rumianek i skrzyp i jeszcze parę pięknych chwaścików... na których się wyżywam od czasu do czasu...
Termin wykonania ogrodzenia minął już ponad miesiąc temu, a my mamy tylko kilka zalanych słupków stopę do bramy ze słupkiem... Niby mają zrobić do końca tygodnia :/
Wyrwałam połowę runianek, bo znów zaczęły chorować tam, gdzie im było do tej pory dobrze... no więc nawet te dwie marne rabatki pod domem nie cieszą... No więc zaczęłam myśleć, że w sytuacji, kiedy okazuję się, że ja taka lewa jestem do tego, to muszę tam posadzić jakiś okrutny miszung, żeby jak coś padnie to nie było dziury tylko żeby wsadzić jakąś inną roślinkę.
Wsadzilam 4 szałwie na skarpę, coś mi je zżarło... Szałwi ni ma Reszty nie mam jak sadzić, bo co chwila coś. To ospa u środkowej, to weterynarz, to śliwki do przerobienia...
Z frustracji nieogrodowych to pies nam zginął, wzieliśmy kolejnego psa i go tak użarła osa w/obok oka, że ma jedno oko większe, wyłupiaste i zezowate... ale to najmniejszy problem, gorzej, że prawdopodobnie na nie nie widzi... Wczoraj się czymś dziabnął i wygląda tragicznie... nie wiadomo, czy nie trzeba będzie tego oka usunąć.
No więc... polejcie!! Tylko ostrzegam, że po dwóch pociągnięciach mogę już spać
____________________
Asia
Rojodziejowa na wygwizdowie wojuje z gliną (małopolskie, okolice Brzeska)