Hej, hej moje drogie!
Jestem, wróciłam, witam Was wszystkie serdecznie!
Powiem Wam, że nie ma to jak polskie morze - kto nie lubi gorąca, ten powinien tam jeździć

.
Radio trąbiło o upałach w całej Polsce, a ja dzieciakom zabierałam bluzy na plażę, żeby miały się jak rozgrzać po kąpielach

.
W piątek przyjechaliśmy na Mazury (wesele) i chłopaki jak o 20.30(!) weszły do jeziora, to wychodzić nie chciały - taka była ciepła woda i przyjemna odmiana po morzu

.
Po trzech tygodniach bałam się widoku ogrodu, ale okazało się że zniósł moją nieobecność śpiewająco (choć sprawiedliwość muszę oddać mojemu tacie, który bez proszenia sam z siebie trochę go doglądał).
Trawnik zielony jak w czerwcu, w niektórych miejscach chwasty (głównie pomidory

) się panoszą, w innych - busz bylinowy, tawułki i trawki od Toszki trochę przyschły - ale poza tym wszystko w porządku

.
Jak poogarniam trochę, to zdjęcia zrobię, a we wrześniu trzeba będzie się brać znowu za przesadzanie