Nie powiem, mój też pomaga ale często wyjeżdza. I tak jak teraz kilka dni jestem sama to mam ochote wyjść z siebie i nie wrócić A dzieci innego słowa jak szybciej ode mnie nie słyszą Jak jest ciepło to przynajmniej w ogrodzie się odstresuje a tak musze wyladowac się na WFie Wiosno przybywaj!
Mój jest do tej pory zły na mnie, bo na długi weekend majowy(a mówią że to kobiety są pamiętliwe!) wypchnęłam dzieciaki dziadkom, i zamiast jechać z nimi na wycieczkę, zostałam grzebać się w ziemi
No właśnie, tam gdzie na planie jest 120 (między ciągami) u mnie może być najwyżej 100 cm. Dopuszczam opcję, że pod wyspą nie będzie szafek zamykanych tylko otwarte półki (choć to więcej sprzątania) - nie będzie przynajmniej problemu z obijającymi się o siebie drzwiczkami.
Chyba nic Optymalnie byłoby zrobić tam zlew, ale przenoszenie instalacji to byłaby już duża rewolucja w zrobionej na gotowo kuchni. A i tak mnie po prostu brakuje blatu.
Ja wracam do domu przed 17, a mąż ok. 19. Siłą rzeczy na mnie spada większość roboty, bo zanim mąż zje, to już za późno na odrabianie lekcji czy robienie obiadu. Tyle że z dziećmi trochę się pobawi i trzeba je zaganiać do spania.
No właśnie zastanawiam się, jak to robicie. Bo "pół na pół" działało, jak byliśmy bez dzieci i w mieszkaniu.
Teraz po prostu każde ma swój zakres obowiązków.
On: ogarnia rano dzieciaki (ja wychodzę wcześniej), część prania, większość zakupów, sprzątanie samochodów, podwórka, rąbanie drewna, drobne naprawy.
Ja - wiadomo: sprzątanie, gotowanie, lekcje.
Także nie ma tak, że "mąż mi pomaga przy sprzątaniu", ale nie dlatego, że leniwy, tylko dlatego, że ma swoją robotę do zrobienia.
A i tak mu kołki na głowie ciosam, bo to i tamto nie zrobione
Nie będzie takiej potrzeby uwierz mi ja mam z dwóch stron otwierane szafki ( na wyspie i na przeciwko ) a odstęp tam na pewno nie większy niz 100cm i jak dla mnie ergonomia w porządku. Wszystko się otwiera prawidłowo, nie klinuje .