Dorotko pojechaliśmy dopiero w sobotę i to koło południa - ach te dzieci

Najpilniejszą sprawą było posadzenie paproci, które w czwartek przywiozłam od Kasi z Mojej bajki. Do tego u pana Bylinowego kupiłam 3 długosze królewskie, w tym jeden purpurascens i rodgersje tarczowatą. Na działce czekały jeszcze 3 doniczki z pluskwicą Brunette.
Trochę poszalałam z zakupami, ale nie mogłam się oprzeć. Tak marzyła mi się rabatka leśna w tym miejscu.
Najpierw jednak trzeba było przekopać miejsce. Wcześniej przez dwa lata leżała tam sterta gałęzi, więc trawy i chwastów nie było dużo. Tylko dzikie maliny poprzerastały trochę. Ziemia niestety trochę za mokra, aby się fajnie robiło. Miałam dać tam jeszcze tawułki Arendsa, które od marca rosną w donicy na balkonie, ale miejsca brakło. Czeka mnie poszerzanie następnym razem.
Potem zmęczona przeniosłam się do jagodnika powybierać chwasty. Tam przekopane miałam jesienią i muszę stwierdzić, że u mnie na glinie się ta metoda sprawdza. Ziemia była sypka i nawet widłami amerykańskimi dawało się pracować, co rzadko się u mnie zdarza. W tamtym roku posadziłam maliny pomiędzy winogronami, ale muszę je przesadzić. Zastanawiam się tylko czy nie będzie za ciasno na tym pasie pomiędzy. Od porzeczek do winogron jest około 2 metry. Maliny lubią się jednak rozłazić na boki.
Zabrałam się jeszcze za plewienie, ale nie bardzo mi się już chciało, więc ukopałam tylko sadzonki dla koleżanek i pana od którego dostałam w tamtym roku tojeść kropkowaną. Jak to cieszy, kiedy można się podzielić dobrem.