Zima spowodowała u nas wczoraj całkowity paraliż komunikacyjny, więc zostałam sobie dzisiaj w cieplutkim domku

.
No bo wyobraźcie sobie, duża ilość śniegu, temperatura minus trzy stopnie i zaczyna na to wszystko padać ... deszcz. W krótkim czasie na śniegu zastyga gruba warstwa lodu. Chodzić się po lodzie nie bardzo da, a łyżwy nie wszyscy mają. Z zafascynowaniem oglądałam wczoraj wieczorem mój ogród, bo jeszcze nigdy nie widziałam kałuż wody na śniegu. W świetle lampy mój frontowy trawnik wyglądał jak zamarznięty staw, no bajkowo było i niesamowicie, wyjąwszy jezdnię, której nikt niczym nie posypał...
Chciałam mieć wieś i naturę, no to mam. Wcale się nie czepiam

.
Wczoraj jak jeszcze dało się jeździć, odwiedziłam kilka miejsc z roślinami, w których się zawiodłam, czyli Lidla i LM, ale i kwiaciarnię w której nabyliśmy z moim synem śliczne tulipany dla obu babć. Dla dziadków były "kwiatki" w postaci kukułek na czystej wódeczce.
Ponieważ zima trzyma, nie czas na wiosnę, bo ta sklepowa objawiła mi się rachitycznie i byle jak. Wobec tego zadowalam się tym co mam, czyli kwiatami zimowymi.
Trzymająca zima
Rozwinięty, choć jeszcze nie całkiem pąk kamelii, to już drugi rzut, pierwszego pełnego rozkwitu nie zarejestrowałam aparatem.