Pięknie masz w swoim SALONIKU ogródkowo-pokojowym!

Gabrysiu, wiosna już blisko Wprawdzie śnieżno - lodowe fotki śliczne, ale już tęsknimy do zieleni. Ja obserwuję w sklepach pierwsze doniczkowe żonkile i prymulki, ale jestem dzielna i nie kupuję póki co. Jeszcze zaczekam do końca miesiąca.

Gabrysiu, taka oranżenia to niemal OIOM dla wszelkich roślin w okresie zimowym.
Coraz bliższa mi myśl, że u córki takie coś można by kiedyś dobudować

Basiu, to prawda, że rośliny zimą mniej się męczą, bo więcej światła i temperaturę można regulować. Ale i zagrożenia są, na przykład pojawiają się nie wiadomo skąd mączliki. Tzn. wiadomo skąd, wykluły się z jajeczek czy jak to się tam nazywa, których nie było widać jesienią. Właśnie odkryłam kolonię na zimującej w doniczce werbenie, w dodatku już się przesiadły na młode, soczyste mirtowe listki. Więc trzeba uważać i być faktycznie prawie jak OIOM i ratować zanim plaga spadnie.
Córkę namawiaj, to świetna sprawa, u nas naprawdę gorąco jest tylko przez kilka dni w roku, więc my dużo tam siedzimy, jemy, pracujemy nawet.

Cuda masz w tej oranżerii, a storczyki ...mmm...

Gabrysiu, prezenty dla babć i dziadków trafione. A mnie wczoraj tak ucieszył telefon z Anglii i mój siedmioletni wnuczek Adaś składał mi życzenia. Nic milszego mi się trafić nie mogło. Jadę w marcu, mam nadzieję,że w tym roku żadne choróbsko mnie nie złapie. Byłam w zeszłym roku w marcu i tyle żonkili w życiu nie widziałam, dlatego znowu wybrałam ten termin, będę miała dłuższą i szybszą wiosnę.

no, na zewnątrz zimowo i śnieżniee, jak i u mnie...

kamelia bardzo ładna...ale jakoś zawsze kojarzyłam jej kwiaty z białą barwą...
no i fajnie jest mieć taką szklarenkę i kwitnace kwiaty zimą...

Ciężko się u nas hoduje kamelie i gardenie . Podziwiam ze dajesz radę. A jaśmin -cudny. Pozdrawiam Gabrysiu.

Gabrysiu Tobie żadna zima nie straszna, masz wokół siebie całoroczne lato

Wspaniałe kamelie są w szklarni ogrodu botanicznego w Powsinie.Że nie wspomnę o tych widzianych w naturze, no ale nie będę tu opowiadać bajek. Raczej nie doczekam się takich dużych okazów, ale byłabym rada, gdyby się to moje gorąco różowe szczęście uchowało przez parę sezonów. Podlewam miękką, przegotowaną i zakwaszoną lekko wodą, bo ona nie znosi wapnia. Temperaturę ma ok. 15 stopni i światło prawie jak na polu. Chodzę koło niej na palcach, bo biedactwo przeniesione zostało nie wiadomo skąd, z pąkami. No ale na razie nic nie zrzuca i kwitnie. Zastanawiam się, czy ją zasilać teraz, czy poczekać tak do połowy lutego?