Drogie i drodzy, czy uwierzycie że nie miałam czasu zrobić zdjęć? A w tym czasie zakwitły i przekwitły żółte narcyze, było lato z upałami, drzewa i krzewy wypuszczają różne kwiatki i listki i ja w tym wszystkim byłam i nie nadążałam z pieleniem, czyszczeniem, przesadzaniem. Dalej jestem spóźniona, w dodatku p. Basia znalazła pracę na etacie i nie mam nikogo do pomocy

. A mój mąż dostał łokieć tenisisty, więc kosi lewą ręką, mył szklarnię lewą ręką i robi wszystko co można robić lewą ręką. Wobec powyższego nasz syn pomaga w tym roku jeszcze bardziej, ale to chyba nie jest to, co siedemnastoletnie tygrysy lubią robić najbardziej

.
Lato skończyło się z dzisiejszym porankiem, wypełniłam PIT-y i poweselałam, bo dopłacam państwu mniej niż zwykle, chłopaki pojechały na tenisa (mąż w charakterze widza ze swoim łokciem), w piekarniku siedzi sernik kremowy z ogrodowiskowego przepisu, a ponieważ druga część pieczenia trwa aż 70 minut, wyszłam na tę zimnicę po mokrym zrobić zdjęcia.
Pojawiły się u mnie nowości: dwa nowe oczary, tulipanowiec, klon pensylwański, trzymieliny, które jesienią mają te śliczne jaskrawe owocki i przede wszystkim angielskie kaliny - Ann Russel i kalina martensii. Od razu z kwiatami, które zabójczo pachną i wyglądają. Dzidko i Jasiu, bardzo dziękuję za zachętę, warto

. Posadziłam te kaliny na mojej "ścianie lasu" i na tle tej zieleni te krzaczki już są ładne, a ja już widzę jak będzie kiedy osiągną wielkość docelową ponad 3 m.
No więc kalinka, kalinka, kalinka maja
A to już kalina mariesii, jeszcze w pąkach:
"Ściana lasu" z kalinami,
Kwitną mi mangolie, to jest Rustica Rubra:
A to kwiat poczciwej Susan, jest ich mnóstwo: