Łikend był łaskawy

Nikogo do przeszkadzania, z reguły słonecznie, chłodno, ale bez deszczu - żyć nie umierać, więc urobiłam się jak dzik. Przesadziłam trzy róże, dwie kępy floksów i piwonię, posadziłam derenia i dobrze ponad sto różnych cebul. O grabieniu tony igieł, ścinaniu taczek badyli nie wspominam, bo to drobiazg. No i jeszcze obiad i ciasto, bardzo byłam z siebie zadowolona

Najbardziej z tych cebul, bo zanosiło się, że nigdy ich nie wsadzę, ale w nocy pojawił się mróz i niewiele już miałam do gadania, trzeba było, to wsadziłam. Uff, ale jeszcze dokupię
Poranek - czy widać tęczę? Nawet krótkie gradobicie było, ale tak krótkie, że prawie o nim zapomniałam. Reszta dnia piękna
Pożegnanie z daliami - w sobotę jeszcze piękne, w niedzielę już z brązowymi liśćmi. Za tydzień będę wykopywać.