Ewuś.. był u mnie pan co mi drzewka sprzedaje i zaciągnęłam go do mego klona by powiedział jak sie zwie.. potwierdził - to klon srebrzysty.. bo ten drugi ze srebrzystych ma bardziej wcięte liście i jakieś żyłki..
Pokazuję. Posadziłam. Ze zmęczenia nie zrobiłam zdjęć całego procesu sadzenia. W sumie jeszcze mi zostały końcówki do posadzenia.
Przebieg czynności:
- usunięcie starej śnieguliczki - M. i pomocnik
- wytyczenie linii pod buki - zdjęcie darni - M.
- kopanie dołków i sadzenie - ja i Ojciec, z doskoku wulkan energii, czyli moja Mama
- wyrównanie linii, grabienie - ja, sprzątanie kamieni - ja i Ojciec.
Praca wykonywana ręcznie w terenie górskim w miejscu, gdzie kilka tysięcy lat temu na pewno szedł lodowiec, potem pewnie płynął strumień. Pozostałości lodowca i strumienia dobrze zachowane w glebie. Czas pracy - 2 dni. Na początku zaczęliśmy sadzić metodą "na rów" ale - po pierwszych 10 sztukach załamaliśmy się zbiorowo (podglebie to głównie kamienie). Posadziliśmy w dołach, dokładając przekompostowanego obornika i czarnej ziemi. I dobrze, bardzo dobrze podlali.
Rekwizyty: ziemia "obca", obornik, łom, oskar, szpadel, liniał odmierzający 40 cm, 120 buków czerwonych o dobrym (jak mi się wydaje) systemie korzeniowym.
A w tym czasie ekipa Nr 2 grabiła liście, gotowała strawę, plewiła conieco oraz wykopywała starą karpę pod nowe drzewo. M. dzielnie szlifował i malował drewnianą ścianę domu.
Było gwarno i wesoło, a kompostownik uginał się od liści:
Korkowiec amurski (drzewo, które niesamowicie pachnie po potrąceniu) godnie opuszcza przyszłą rabatę bylinową:
Jeszcze tak mi kwitnie róża NN:
I driakwie kwitną w najlepsze:
Rodzinna praca w ogrodzie, o tak.
Historia Twojej ziemi na pewno była w ciągu ostatnich tysięcy lat malownicza, u mnie chyba mniej, bo ani jednego kamienia nie uświadczysz.